"Grożono mi śmiercią. Grożono też mojej rodzinie i to nie jest sytuacja, w której chcę być" - powiedziała Sharp. W piątek Semenya odniosła 30. z rzędu zwycięstwo na 800 m, ale ostatnie przed zmianą przepisów. Nowe regulacje dotyczące poziomu testosteronu u zawodniczek wejdą w życie 8 maja. Po biegu reprezentantka RPA oświadczyła, że nie będzie przyjmować żadnych leków na obniżenie poziomu testosteronu. "Życie może czasami być trudne, ale jestem wierząca i wierzę, że zawsze istnieje sposób naprawienia czegoś. To zależy od Boga, to on decyduje o moim życiu, on zakończy moje życie i karierę. Żaden mężczyzna czy żaden inny człowiek nie powstrzyma mnie od biegania. Będę dalej to robić. Mam zakończyć karierę w wieku 28 lat? Czuję się młoda, pełna energii. Mam przed sobą może i 10 lat startów. Z niczego nie zamierzam rezygnować i - do diabła - nie będę przyjmować żadnych leków" - powiedziała mistrzyni olimpijska na dystansie 800 m z Rio de Janeiro, cytowana przez BBC. Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) odrzucił w środę apelację Semenyi ws. przepisów nakazujących biegaczkom z naturalnie podwyższonym poziomem testosteronu jego farmakologiczne obniżenie i tym samym poparł Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF), które uznało, że należy wprowadzić te regulacje pod groźbą zakazu startu na dystansach od 400 m do jednej mili (1609 m). Semenya i jej przedstawiciele prawdopodobnie skorzystają z prawa odwołania od decyzji CAS do szwajcarskiego sądu federalnego. af/ olga/ cegl/