Sensacyjny awans Polaków, ale co się stało w finale. Amerykanie pokonani
Polska sztafeta sprinterów 4x100 metrów już w sobotę sprawiła kapitalny prezent kibicom lekkiej atletyki w naszym kraju. Bo takim prezentem było drugie miejsce i bezpośredni awans do finału World Relays, ale także kwalifikacja na mistrzostwa świata w Tokio. Dziś Polacy w walce o 40 tys. dolarów nic już nie musieli, a tylko mogli dokonać. Nie udało się jednak, skończyli jak Brytyjczycy, z nieudanym przekazaniem pałeczki na ostatniej zmianie. Główna nagroda nie trafiła zaś do rąk Amerykanów, musieli uznać wyższość RPA.

Celem polskiej reprezentacji w World Athletics Relays było uzyskanie pięciu przepustek na zmagania w biegach rozstawnych podczas mistrzostw świata. A te odbędą się we wrześniu w Tokio. W weekend w Kantonie w każdej z tych pięciu rywalizacji blokowanych było 14 z 16 miejsc, my liczyliśmy na komplet. Nie udało się jednak tylko sztafecie męskiej 4x400 metrów, dzisiaj zabrakło jej do sukcesu 15 setnych sekundy...
A przecież, tak się wydawało, to męska drużyna 4x100 m miała najtrudniejsze zadania. Obsada zawodów w Chinach w tej konkurencji była wyśmienita. Tymczasem Patryk Krupa, Oliwer Wdowik, Łukasz Żak i Dominik Kopeć spisali się doskonale, już w sobotę pobiegli niemal perfekcyjnie, czas 38.43 s jest jednym z najlepszych w historii rodzimej lekkoatletyki. Dał im drugie miejsce w półfinale, prawo walki z najlepszymi na świecie. A przecież ta sztuka nie udała się znakomitym Jamajczykom, mającym w składzie sprinterów biegających setkę poniżej 10 sekund. I dziś też musieli pogodzić się z porażką, po kontuzji jednego z biegaczy. Na ten moment nie ma ich w rywalizacji w Tokio. A Polacy - są.
World Athletics Relays 2025. Polska sztafeta w finale 4x100 metrów. Zawiodło ostatnie przekazanie pałeczki
W niedzielnym finale Biało-Czerwoni niczego już nie musieli udowadniać, mogli pobiec na luzie. I być może tego luzu było trochę za dużo, bo już pierwsza zmiana między Krupą i Wdowik była niezbyt dobra. A gdy miało dojść do ostatniej, Kopeć ruszył odrobinę za szybko. Trudno się dziwić, rywale już też się zmieniali, źle ocenił odległość od goniącego go Żaka. I nie zmieścili się w strefie zmian. W tym samym momencie z gry o wielkie pieniądze wypadli też Brytyjczycy, popełnili podobny błąd.

Aż do samej mety trwała zaś pasjonująca walka o zwycięstwo. Amerykanie mieli znakomitą pozycję wyjściowo, u nich na drugiej zmianie biegł Kenny Bednarek, który ostatnio imponował w Grand Slam Track. W Miami przebiegł setkę w 9.79 s, choć z nieco zbyt mocnym wiatrem.
Na ostatniej prostej walczyli zaś dwaj, którzy mają najlepsze oficjalnie wyniki w tym roku: Akani Simbine z RPA (9.90 s w Gaborone w kwietniu) z Brandonem Hicklinem z USA (9.93 s na Florydzie w kwietniu). Simbine tę rywalizację wygrał, RPA uzyskało czas 37.61 s, najlepszy w tym roku na świecie. I tylko o cztery setne gorszy od tego, który dał im w Paryżu olimpijskie srebro. USA było dziś gorsze o 0.05 s.
Trzecią pozycję zajęli zaś Kanadyjczycy, biegnący dokładnie w tym samym zestawieniu, co w sierpniu zeszłego roku na igrzyskach, gdy zdobywali złoto. Dziś uzyskali 38.11 s, czyli być może wynik, który byłby w zasięgu Polaków przy idealnych zmianach.
Zobacz również:
- Polka pomogła Polce. 1:59.55 na 800 metrów, powołanie właśnie zostało potwierdzone
- Trzeci czas w karierze polskiego mistrza Europy. Amerykanin włączył dopalacz
- Tak Polak zareagował na brak powołania do kadry. 82.90 m w Turku. Ponad 7 metrów różnicy
- Wyrównany rekord Pii, ale co się stało w finale. Na centymetry z wicemistrzynią świata

