Przed rozpoczęciem zmagań wydawało się, że Amerykanie, mający niesamowicie mocny skład, zwyczajnie nie mogą przegrać walki o mistrzostwo świata na stadionie w Eugene. Zastanawiano się raczej nad tym, czy uda im się zbliżyć do rekordu świata. Jednak finałowy bieg pokazał, że suma czasów poszczególnych zawodników absolutnie nie przesądza o tym, jak będzie wyglądała sztafeta. Bardzo złe zmiany Amerykanów sprawiły, że przed ostatnią zmianą mieli kilka metrów straty do świetnie biegnących i sprawnie zmieniających Kanadyjczyków. Ci mieli na ostatniej zmianie Andre de Grasse'a, który nie zmarnował okazji i po świetnym biegu odparł atak Marvina Bracy'ego i wpadł na metę jako pierwszy, dając złoto Kanadzie i sprawiając przykrą niespodziankę gospodarzom. Czytaj także: <a href="https://sport.interia.pl/lekkoatletyka/news-jamajki-bez-zlota-w-sztafecie-szal-w-usa,nId,6175629">Jamajka bez złota w finale, kapitalny bieg Amerykanek</a> Bardzo ciekawie wyglądała również walka o brąz, z której zwycięsko wyszli Brytyjczycy, w dużej mierze dzięki świetnej postawie na drugiej zmianie Zharnela Hughesa. Na czwarte, rozczarowującej pozycji, finiszowali Jamajczycy. Polacy nie startowali.