Z ramienia PZLA na spotkanie wybiera się wiceprezes, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski, Olszański, dyrektor sportowy Krzysztof Kęcki oraz wiceprezes od spraw szkoleniowych Tadeusz Osik. Po drugiej stronie stołu zasiądzie Kaliszewski. Wszystko odbędzie się pod okiem wiceministra sportu i turystyki Jana Widery oraz dyrektora departamentu sportu wyczynowego Marcina Nowaka. Obie strony mają do poruszenia sporo tematów. Trudno mówić o jednym konflikcie, bo wątków jest tyle, że można napisać na ten temat książkę. Z punktu widzenia związku najważniejsza jest kwestia najbliższego zgrupowania Włodarczyk, a także trenowania przez Kaliszewskiego dwóch katarskich zawodników. "My mamy problem na tle szkoleniowym i organizacyjnym. Tu są rozbieżności i tu chcielibyśmy dojść do porozumienia" - powiedział Olszański. O co chodzi? Kaliszewski od listopada zajmuje się dwoma katarskimi zawodnikami. Jak twierdzi - nigdy tego nie ukrywał. Związek się pyta - czemu tego nie zgłosił i zastanawia się, czy przypadkiem nie ma tu konfliktu interesów. Młociarze znad Zatoki Perskiej mogliby być bowiem konkurencją dla mistrza świata Pawła Fajdka i brązowego medalisty igrzysk Wojciecha Nowickiego. Umieszczono zatem nowy zapis w kontrakcie, w którym do trenowania zagranicznych lekkoatletów potrzebna jest zgoda PZLA. Kaliszewski, który umowę dostał drogą mailową 1 marca, nadal jej nie podpisał. "Warunki kontraktu są takie same dla wszystkich trenerów. Różnice polegają tylko na wysokości wynagrodzenia. Tu nie chodzi o to, że nie chcemy zgodzić się na pracę Kaliszewskiego z Katarczykami. Klauzula, która jest wprowadzona od tego roku do umowy daje po prostu związkowi możliwość wyrażenia zgody lub nie. I jeśli występuje konflikt interesów, to wówczas takiego pozwolenia być nie może" - wyjaśnił Olszański i dodał, że na razie Kaliszewski nie wyrobił sobie nawet licencji. "Czemu to takie ważne? Oczywiście to tylko formalność, ale dla nas licencja jest dokumentem, na podstawie którego weryfikujemy kwalifikacje danego trenera po wejściu ustawy deregulacyjnej. To bardzo ważny element, który mobilizuje także do dalszego kształcenia się. Dla nas taki trener jest czynny w systemie. To też formalny warunek, by podpisać jakąkolwiek umowę ze związkiem" - podkreślił sekretarz PZLA. Środowe spotkanie ma rozstrzygnąć nie tylko kwestię umowy, ale także obozu w Katarze, który zaplanowali sobie Włodarczyk i Kaliszewski. Twierdzą, że są tam znakomite warunki do treningu i pytają, czemu związek im nie ufa, skoro rekordzistka świata od 2012 roku zawsze przywozi medal z docelowej imprezy. "Tu nie chodzi o brak zaufania. Jak mamy nie ufać temu duetowi, skoro oni świetnie wykonują swoją pracę. Nie może być jednak tak, że gwiazda stawia nas pod ścianą i dyktuje warunki, a jak ich nie spełnimy, to jesteśmy krytykowani" - powiedział Olszański. Związek na razie nie wyraził zgody na wyjazd do Dauhy teamu Włodarczyk, ale sekretarz nie chce się zapierać, że w trakcie mediacji nie dojdzie do ustępstw. "Wszystko rozstrzygnie się na spotkaniu. Nie idę na pewno z nastawieniem, że się nie dogadamy i że nie pójdziemy na żadne ustępstwa. Nie jestem też jednoosobową reprezentacją związku. Idziemy tam, by znaleźć kompromis, ale to polega na tym, że każda ze stron musi trochę ustąpić. Jeśli usłyszymy twarde warunki - to pewnie rozmowa będzie trudna" - ocenił. Włodarczyk z Kaliszewskim mieli początkowo jechać na przełomie kwietnia i maja do Władysławowa lub Arłamowa. W tym drugim ośrodku - z powodu srogiej zimy - nie zbudowano koła, które jest konieczne do treningów rekordzistki świata. Zostało zatem Władysławowo. Tam w tym samym czasie ma być jednak grupa Malwiny Sobierajskiej-Wojtulewicz, z którą trener i mistrzyni globu są skłóceni. "Jeśli mamy zmieniać plany szkoleniowe tylko dlatego, że ktoś nie może na siebie patrzeć, to za chwilę stanie się tak, że ktoś odmówi startu w zawodach, bo ktoś inny tam będzie. Mamy zatem organizować dwukrotnie mistrzostwa Polski w rzucie młotem? Godziny treningów można tak ustalić, że nikt nikomu w drogę nie będzie wchodzić. Jesteśmy wszyscy dorosłymi ludźmi" - zaznaczył Olszański. Dodał, że Włodarczyk zawsze będzie mieć pierwszeństwo. "Jeśli mistrzyni olimpijska chce trenować w określonych godzinach, to ma prawo i wszyscy zawodnicy to też podkreślają. Jeśli jednak zajdzie potrzeba, będziemy wysyłać na zgrupowania osobę ds. organizacyjnych, która będzie tego pilnować" - powiedział. Do mediacji między dwoma zwaśnionymi stronami ma dojść w siedzibie ministerstwa. Jak długo potrwa spotkanie - trudno określić. Obie strony zgodnie podkreślają - nie będzie to łatwa rozmowa.