Kenia była zwycięzcą klasyfikacji medalowej ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Pekinie, ale w ciągu ostatnich trzech lat za doping zdyskwalifikowano ponad 40 reprezentantów tego kraju. Teraz władze tamtejszej agencji antydopingowej muszą udowodnić międzynarodowemu organowi (WADA), że radzą sobie z tą sytuacją i podejmują odpowiednie kroki. Jeśli WADA dopatrzy się uchybień, Kenię może spotkać taki sam los, jak Rosję. Po skandalu dopingowym i korupcyjnym w Rosji lekkoatletów z tego kraju wykluczono ze wszystkich zawodów pod egidą IAAF, w tym z igrzysk olimpijskich. Nie jest to jednak jeszcze przesądzone - jeśli Rosjanie wprowadzą odpowiednie reformy, zostaną im przywrócone wszystkie prawa członka IAAF. "Wiemy, że niewielka grupa krajów powoduje ogromny uszczerbek na reputacji całej dyscypliny, dlatego musimy działać. Jeśli trzeba będzie wykluczyć (Kenię - PAP) z mistrzostw świata czy igrzysk, to właśnie to zrobimy. WADA monitoruje działania kenijskiej agencji antydopingowej, a my, czyli IAAF, też trzymamy rękę na pulsie" - poinformował Coe w wywiadzie dla telewizji BT Sport, który ma zostać wyemitowany później w czwartek (do wypowiedzi dotarły wcześniej brytyjskie gazety). We wtorek ze stanowiska na 21 dni ustąpił szef kenijskiej federacji lekkoatletycznej Isaac Mwangi. Zarzucono mu, że domagał się łapówek w zamian za skrócenie okresu dyskwalifikacji dwojga zawodników przyłapanych na dopingu. Działacz nie przyznaje się do winy. Coe zaznaczył, że IAAF czeka żmudny i długi proces prowadzący do odzyskania zaufania do lekkoatletyki. "Wprowadzimy reformy, ale ta 'podróż' będzie skończona dopiero wtedy, kiedy wszyscy, a szczególnie 'czyści' sportowcy, nabiorą pewności, że są chronieni przez rzetelne systemy zwalczania dopingu. Kiedy rodzice będą namawiać dzieci do uprawiania jakiegoś sportu, muszą wiedzieć, że nie popychają ich w stronę dyscypliny pełnej ćpunów" - podkreślił.