Cała konstrukcja kosztowała ok. czterech tysięcy dolarów. Za sam zeskok trzeba zapłacić jednak 30 tysięcy, ale Morris udało się go wypożyczyć. Prace trwały około trzech tygodni. Prawie 40-metrowy rozbieg powstał pomiędzy boiskiem piłkarskim a kortem tenisowym na terenie osiedla niedaleko domu rodziców 27-letniej zawodniczki w Greenville (Karolina Południowa).Morris zachęca mieszkańców do śledzenia jej treningów, choć tylko z własnych domów, aby nie ryzykować zakażenia koronawirusem."W pobliżu jest mnóstwo domów, całkiem dosłownie będzie mnie można oglądać z okien. Będzie fajnie" - powiedziała srebrna medalistka ostatnich letnich igrzysk.Pomysł tlił się w jej głowie od dawna. Na co dzień trenowała w Arkansas i zawsze, gdy odwiedzała rodziców, zostawała tylko na chwilę. Teraz będzie po prostu mogła zdalnie otrzymywać instrukcję od trenera."Ten wirus popchnął nas do działania, do wykonania czegoś, co długo chcieliśmy zrobić" - przyznała Morris.W budowie skoczni pomagali także przyjaciele rodziny. Plan sporządził Scott Kendricks, ojciec dwukrotnego mistrza świata Sama Kendricksa. Zawodnik zapowiedział, że gdy tylko przepisy na to pozwolą, chętnie odwiedzi Morrisów i spróbuje sił na wybudowanej przez nich skoczni.Sandi Morris ma też w dorobku dwa srebrne medale mistrzostw świata oraz złoto i srebro halowych MŚ.Na osobiście wykonanej skoczni we własnym ogrodzie ćwiczy też były rekordzista świata Francuz Renaud Lavillenie. Kilka dni temu pochwalił się "rekordem kwarantanny" - 5,70 m.