Rzut ostatniej szansy Andrejczyk, ponad 60 metrów. Sama siebie zaskoczyła
Maria Andrejczyk nie była tym razem główną faworytką w zmaganiu oszczepniczek, w tym sezonie nie była jeszcze w stanie rzucić ponad 60 metrów. W Madrycie też szło jej ciężko, w piątej serii spadła na piąte miejsce, groziło jej, że zakończy już zawody. I wtedy posłała oszczep na 60.42 m, awansowała na drugie miejsce. Lepsza od niej okazała się tylko Greczynka Elina Tzengko, liderka Diamentowej Ligi.

Polscy lekkoatleci wygrali w Madrycie tylko jedną konkurencję - w rzucie młotem w sobotę triumfowała Anita Włodarczyk. Gdyby konkurs w rzucie oszczepem odbywał się rok temu, w tej stawce Maria Andrejczyk byłaby główną faworytką. Wtedy szybko się poprawiała, rzucała ponad 62 metry.
A teraz dużo dalej rzuca Elina Tzengko, bohaterka kolejnych mityngów w Diamentowej Lidze. Andrejczyk przyleciała do Hiszpanii z siódmym wynikiem, cztery rywalki rzucały już ponad 60 metrów. Sama nie byłą pewna, czy jej forma pójdzie w górę już teraz.
W niedzielę na stadionie Vallehermoso lekko nie było, dyspozycja falowała. W decydujących momentach Polka była jednak w stanie się spiąć. I w końcu pokazała rzut najlepszy w całym sezonie.
Drużynowe mistrzostwa Europy w Madrycie. Drugie miejsce Marii Andrejczyk. A groziło jej, że nie dostanie szóstego rzutu
Tak jak się można było spodziewać, poza zasięgiem reszty stawki znalazła się Tzengko. Greczynka już w pierwszej kolejce posłała oszczep za granicę 60. metra (60.06 m), w trzeciej poprawiła się na 62.23 m. Wyniki niby dalekie od jej najlepszych w tym sezonie, ale w trudnych warunkach, upale i bocznym wietrze - lepsze niż przyzwoite.
A Polka zaczęła źle - zatrzymała się przed wyrzuceniem oszczepu, ten spadł blisko (50.11 m). Nie wystarczyło to nawet do miejsca w ósemce. Później jednak się poprawiła na 57.35 m - to już wystarczyło do czwartej pozycji po trzech seriach - i dalszej walki.

W piątej kolejce Polkę przerzuciła jednak Włoszka Paola Padovan, która wynikiem 57.91 m ustanowiła rekord życiowy.
Andrejczyk została więc ostatnia próba, by nie zostać na piątym miejscu, zakończyłaby konkurs. I wtedy uzyskała 60.42 m. - Byłam spokojnie, z górą wyczekałam do końca. Na razie szarpię, muszę nad tym pracować - mówiła w TVP Sport.
Wystarczyło to nie tylko do pokonania Włoszki, ale też Brytyjki Walton i Litwinki Jasiunaite. To był rzut po drugie miejsce, 15 punktów dla Polski i powrót na drugie miejsce w klasyfikacji łącznej.
- Troszeczkę się przebudziłam, ale to dalej nie są moje rzuty. Nadal nie czuję swojego ciała, ale to była walka mentalna. Sama siebie zaskoczyłam. Od jednego rzutu zależało, czy wejdę do czwórki. Nie wiedziała, że jestem zdolna do takich rzeczy - powiedziała Andrejczyk.
