Allyson Felix i dar od Boga Już w czasach szkolnych zauważono ogromny talent Allyson Felix do biegów na krótkim dystansie i to pomimo niezwykle szczupłych nóg, z powodu których koledzy nazywali ją "Kurzymi udkami". Mimo to była niezwykle silna, zawstydzając na siłowni swoich rówieśników. W 2001 roku w Debreczynie zdobyła swój pierwszy tytuł mistrzyni świata juniorek na 100 metrów. Rok później zaczęła wygrywać mityngi w gronie seniorek, wchodząc w wielką, trwającą ponad 20 lat karierę. Jak sama mówi, największy wpływ na jej rozwój miał szkolny trener Jonathan Patton, choć zdaniem Felix talent jest darem od Boga. - Dla mnie to wiara jest podstawą tego, co osiągnęłam. Czuję, że mam ten niesamowity dar, którym pobłogosławił mnie Bóg. Chodzi o to, by wykorzystać go jak najlepiej - mówiła w rozmowie z prasą religijną. Felix pochodzi z bardzo uduchowionej rodziny. Jej ojciec Paul jest pastorem, który naucza również w szkole biblijnej. Matka pracowała jako nauczycielka. To właśnie rodzicom zawdzięcza wychowanie w głębokiej wierze i swoje przekonania, którymi kierowała się przez całą karierę. Allyson Felix - królowa bieżni Allyson Felix bardzo szybko przeskoczyła do zawodowej kariery, stawiając wszystko na lekkoatletykę. I był to znakomity wybór, bo już w 2005 roku w Helsinkach zdobyła swój pierwszy tytuł mistrzyni świata na dystansie 200 metrów. Pierwszy z aż czternastu złotych medali światowego czempionatu. Przez to, że biegała właściwie wszystkie sprinterskie dystanse, czyli 100, 200 i 400 metrów, była w sztafetach 4x100 i 4x400 metrów, co biorąc pod uwagę siłę amerykańskich biegów, a także jej niezwykłą pracowitość, powodowało, że niemal z każdej imprezy wracała z kilkoma medalami. Po złocie w sztafecie w Pekinie na 4x400 metrów, zarówno na igrzyskach w Londynie, jak i na mistrzostwach świata w Osace sięgnęła po trzy złote medale. Klasyczny dublet zaliczyła na igrzyskach w Rio de Janeiro i na MŚ Berlinie i Daegu. W 2019 roku, kiedy miała na koncie sześć tytułów mistrzyni olimpijskiej i 13 złotych krążków z mistrzostw świata, postanowiła zwolnić. Dosłownie i w przenośni. Ogłosiła, że spodziewa się dziecka i robi sobie przerwę od startów. Biznesowy gigant nie kocha matek Podczas badania kontrolnego w 32. tygodniu ciąży lekarze odkryli, że u Felix rozwinął się stan przedrzucawkowy, występujący nieproporcjonalnie często u matek afroamerykańskich, potencjalnie szkodliwy dla porodu. Ponieważ tętno dziecka stale spadało, Felix musiała urodzić wcześniaka przez cesarskie cięcie w ciągu 48 godzin. Zmotywowana zagrażającymi życiu doświadczeniami, Felix postanowiła zaangażować się w pomoc dla czarnoskórych kobiet i zeznawała nawet przed jedną z komisji Izby Reprezentantów na temat kryzysu śmiertelności Afroamerykanek podczas porodu. - Badania pokazują, że uprzedzenia rasowe w naszym systemie opieki zdrowotnej dla matek obejmują m.in. spędzanie przez pracowników mniej czasu z czarnoskórymi kobietami. Ból zgłaszany przez afroamerykańskie pacjentki jest niedoceniany, a skarg często ignorowane - twierdziła Felix. To jednak nie był jedyny problem, z jakim musiała borykać się sprinterka. Zakończył się jej kontrakt z Nike, a odzieżowy gigant, po tym, jak zdecydowała się zajść w ciąże, chciał bardzo mocno renegocjować warunki nowej umowy. To nie spodobało się multimedalistce olimpijskiej, która postanowiła rzucić mu wyzwanie. "Zaproponowali mi obniżkę płac o 70 procent. Jeżeli taka jest moja wartość, akceptuję to. Natomiast nie zamierzam akceptować utrzymywania status quo wokół macierzyństwa. Zapytałam przedstawicieli Nike, czy są w stanie zagwarantować mi w kontrakcie, że jeśli moja forma w okresie po urodzeniu dziecka nie będzie najlepsza, nie zajdą w nim większe zmiany. Chciałam wytyczyć nowe standardy. Jeżeli ja, jedna z najbardziej promowanych biegaczek, nie mogłam liczyć na takie zabezpieczenie, to kto mógł? I Nike mi odmówiło" - opisała całą sprawę w "New York Times" Allyson Felix. Odmówiła udziału w dopingowym przemyśle. Reżim chciał ją zniszczyć Przełom Historia Felix podkreśliła wcześniejsze zarzuty, wysunięte przez jej byłe koleżanki z drużyny Nike, Alysię Montaño i Karę Goucher. - Był to dla mnie przerażający moment. Nie miałam pewności, czy jeszcze kiedykolwiek znajdę innego sponsora. Nie wiedziałam też, jakie będą konsekwencje moich działań. Jednak byłam już wtedy mamą i uświadomiłam sobie, że nawet jeśli wszystko stracę, to naprawdę są rzeczy dużo ważniejsze. Dzięki temu, że wychowywałam córkę, zrozumiałam, że mój głos jest w tej sytuacji naprawdę potrzebny - powiedziała kilka lat później sprinterka w rozmowie z Przemysławem Osiakiem z "Przeglądu Sportowego". Allyson Felix zdecydowała się odejść, ale jej sprawa wstrząsnęła firmą i doprowadziła do prawdziwego przełomu. W następstwie publicznych kontrowersji firma Nike zmieniła swoją politykę macierzyńską w sierpniu 2019 r., obiecując nie stosować żadnych obniżek wynagrodzeń związanych z wynikami przez 18 kolejnych miesięcy, począwszy od ośmiu miesięcy przed terminem porodu. W tym okresie firma produkująca odzież sportową nie dopuszczałaby również możliwości rozwiązania umowy, jeśli zawodniczka zdecyduje się nie startować z powodu ciąży. Mierząca 168 centymetrów wzrostu filigranowa zawodniczka potrafiła rzucić wyzwanie jednemu z największych gigantów w branży odzieżowej na świecie. I wygrać. Nie tylko dla siebie, ale i dla setek innych zawodniczek, myślących o założeniu rodziny. Eugene zalało się łzami Felix po urodzeniu córki wróciła na bieżnie. W 2021 roku, na opóźnionych z powodu koronawirusa igrzyskach w Tokio zdobyła wraz z koleżankami złoty medal w sztafecie 4x400 metrów, a także brąz indywidualnie na tym samym dystansie. Udowodniła wszystkim, że jako matka nadal może rywalizować z najlepszymi biegaczkami świata. Czas biegł jednak nieubłaganie, mała Camryn rosła, a biegaczka chciała poświęcać jej więcej czasu. Dlatego zapowiedziała, że w 2022 roku, podczas mistrzostw świata w Eugene, zakończy sportową karierę. I zrobiła to z przytupem, zdobywając brązowy medal w sztafecie mieszanej, który był jej 32! krążkiem imprezy mistrzowskiej w karierze. Z takim dorobkiem mogła spokojnie odejść na sportową emeryturę, na dodatek kończąc piękną przygodę w Oregonie, gdzie siedzibę ma... firma Nike, przez którą tak wiele przeszła. Kiedy Felix żegnała się z bieżnią, rozkochane w lekkoatletyce Eugene zalało się łzami. Odchodziła nie tylko wielka gwiazda, ale też ogromna osobowość, potrafiąca walczyć nie tylko o medale, ale i o sprawę wykraczającą poza sport. Walczyć i wygrywać.