"Ostatni start mam zaplanowany na 12 sierpnia, w Grand Prix Sopotu im. Janusza Sidły. Po tych zawodach zdecyduję, czy polecę do Japonii" - dodała. "Na najbliższe tygodnie patrzę jednak z optymizmem. Z zewnątrz widać całą sprawę inaczej, ale po swoich skokach treningowych wiem, że nie wszystko stracone. Od dwóch tygodni coraz więcej skoków jest dobrych, pewnych. W połowie lipca podczas zawodów "Tyczka na molo" w Sopocie skoczyłam 4,48 m, wypełniając minimum na mistrzostwa świata. Do pokonania wysokości 4,60 brakowało niewiele, a przecież startowałam z krótszego rozbiegu. Na treningach skaczę o wiele wyżej niż rekordowe w tym sezonie 4,48. Ale wiem, że treningi to jedno, a zawody drugie. Swoje możliwości muszę potwierdzić przed publicznością" - stwierdziła Rogowska. "W sporcie bywa różnie. Nie zawsze jest dobrze, zdarzają się też porażki. Ważne, żeby wyciągać z nich wnioski i się nie poddawać. W ostatnim czasie miałam momenty zawahania, ale teraz odsunęłam niepewność daleko od siebie. Wbrew temu, co twierdzą niektórzy, nie poddaję się. Przeskoczę ten dołek" - podkreśliła rekordzistka Polski.