"Nie łudźmy się. Jelena wiele razy w swojej karierze skakała już ponad 4,90 cm. Ja ani razu. Naprawdę trudno będzie ją pokonać. Dla niej każdy start, którego nie kończy nowym rekordem świata, to porażka" - powiedziała Rogowska w "Życiu Warszawy". "Mój rekord w hali jest gorszy od jej najlepszego wyniku aż o 11 centymetrów, a letni o 18 cm (Isinbajewa skoczyła 5,01 m - przyp. red.). Nie boję się jednak z nią rywalizować. Jelena nie jest już tak regularna jak latem. Zmieniła trenera. Na skoczni widać, że nie wszystko ma poukładane jak należy" - dodała. Czyli istnieje szansa, aby Polka pokonała ją w przyszły weekend podczas halowych mistrzostw świata w Moskwie? "Musiałabym skoczyć w granicach rekordu życiowego, a Jelena mieć słabszy dzień. Gdy zaczynałam sezon halowy, wszystko wskazywało, że skoczę 4,90. Plany pokrzyżowały mi jednak dolegliwości ścięgna Achillesa" - stwierdziła Rogowska. Ta kontuzja jest dziwna. "Ścięgno boli, ale badania nic nie wykazują - żadnego uszkodzenia czy stanu zapalnego. Niedawno okazało się, że mam jakieś nieprawidłowości z odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa. Może to jest powód bólów Achillesa?" - zastanawia się lekkoatletka. W poprzednim roku Rogowska sezon letni też zaczęła z wysokiego "C", ale nie wyszedł jej start w mistrzostwach świata w Helsinkach. "Wiem, dlaczego tak się stało, ale zostawię to dla siebie. Zapewniam jednak, że wyciągnęłam wnioski. Tamta porażka... miała wiele plusów. Do dziś motywuje mnie do treningów i jeszcze długo będzie motywować" - powiedział Rogowska.