Czy taka dobra forma w okresie halowym, to dla pani niespodzianka, czy raczej było to zaplanowane? Przed sezonem halowym zakładaliśmy z trenerem, że będzie on dosyć luźny i skupimy się bardziej na sezonie na otwartym stadionie, bo tam będą mistrzostwa świata, które są najważniejszą imprezą w sezonie. To że w tym sezonie halowym wyszło tak dobrze i osiągnęłam wynik 4,75, to naprawdę duża poprawa od poprzedniego sezonu, kiedy skoczyłam 4,52. Należy się z tego tylko cieszyć, że jest tak dobrze. Czyli można powiedzieć, że forma z przypadku? Wynika to raczej z takiego luzu treningowego i odprężenia psychicznego, że nie trzeba nic na siłę robić i niczego udowadniać. Z takiej przyjemności na treningu wyszło 4,57 cm. Czy też na luzie pani podejście do mistrzostw Europy? Na pewno nie, bo jest to zupełnie inna impreza. Nie jadę tylko ja, jako ja, ale również jako reprezentantka naszego kraju i na pewno będzie duże obciążenie psychiczne, ale dam z siebie wszystko i liczę, że to zaprocentuje. Na podium będzie w Madrycie więcej miejsca, bo nie wystartuje Svetlana Feofanova... Jeszcze do końca nie wiadomo, czy ona będzie, czy nie, bo trzy lata temu wygrała mistrzostwa Europy i ma tzw zieloną kartę i może wystartować nawet niemając minimum. Jednak na listach zgłoszeniowych jej nie ma więc możliwe, że nie wystartuje. Mam jeszcze takie rywalki jak Monika Pyrek i Niemkę Carolin Hingst, które reprezentują bardzo wysoki poziom. Czyli jest szansa, że staną dwie Polki na podium? Na pewno byłoby to optymistyczne rozwiązanie, gdybyśmy z Moniką stanęły na podium. Ile trzeba będzie skoczyć, aby zdobyć medal? Żeby zdobyć medal trzeba będzie skoczyć 4,70, ale to jest taka impreza, że czasami można wygrać jedną próbą, więc będziemy starać się skakać jak najlepiej i zobaczymy jakie będą skutki. Jakie ma pani plany po mistrzostwach Europy? Zaraz po mistrzostwach mam dwa tygodnie wakacji, później jadę na trzytygodniowy obóz klimatyczny do RPA i tam będziemy robili taką podstawę przygotowującą do następnego sezonu i później kolejne cykle obozów jeden po drugim. Zatem znów nie będzie mnie sporo w domu, będę na obozach i wyjazdach na zawody. Cały sezon do końca sierpnia mam zaplanowany, ze wszystkimi mityngami. Czy nie ma pani problemów z transportem tyczek? Nie zawsze zabieram ze sobą tyczki, wszystko zależy od tego jakiej wielkości jest samolot, czy w luku bagażowym zmieszczą się te tyczki. Z moimi są mniejsze problemy niż np. Adasia Kolasy, którego tyczki mierzą 5 metrów. Na szczęście wszystkie większe Boeingi zabierają nasz sprzęt. Trzeba jednak zrobić wcześniej rezerwację i na pewno do Madrytu nasze tyczki dolecą, choć nie zawsze dolatują w całości.