Najbardziej utytułowany polski sportowiec pod względem zdobycia tytułów mistrza olimpijskiego, nie kryje, że sportowcy w ostatnim czasie zmagali się z problemami. Ci, którzy mieli wystartować na igrzyskach w Tokio w ubiegłym roku niejednokrotnie całkowicie musieli zmienić swoje plany. Odroczenie najważniejszej dla sportowca imprezy aż o dwanaście miesięcy, to w niektórych przypadkach bardzo skomplikowana sprawa. Ale, jak podkreśla Robert Korzeniowski, dali radę. - W ubiegłym roku wszyscy byliśmy w bardzo trudnej sytuacji, byliśmy w traumie. Wszyscy sportowcy zadawali sobie w ogóle pytanie, jaka jest ich rola. Uważam, że dostali bardzo dużo wsparcia społecznego i byli w stanie się odbudować. To są młodzi, dzielni ludzie, którzy są zawodowcami. Krótko mówiąc, jeżeli tylko zdrowie na to pozwalało, to podjęli decyzję, aby kontynuować swoje kariery. Myślę, że już nawet nie pamiętają swoich rozterek, wahań jakie przeżywali na początku ubiegłego roku. Dzisiaj odliczają dni do igrzysk w Tokio, choć mają znacznie trudniejsze warunki do przygotowań. Te najbliższe, niespełna już 100 dni do igrzysk olimpijskich, będą dla nich czasem najwyższej koncentracji i czasem wyeliminowania wszelkiego negatywnego myślenia. Ja na ich miejscu, gdybym w dalszym ciągu uprawiał sport, z pewnością bym tak zrobił - mówi nam Robert Korzeniowski. Decyzja o szczepieniach sportowców była bardzo dobra Robert Korzeniowski, który po pierwszy olimpijski medal sięgnęła w Atlancie w 1996 roku, już od dawna popierała pomysł zaszczepienia polskich olimpijczyków wybierających się do Tokio. - Wielokrotnie podkreślałem, że to powinno nastąpić. Bardzo się cieszę, że autorytety państwowe, sportowe i medyczne poszły w tę stronę. Dla sportowców to niezwykle ważne. Dla nich najgorsza jest kontuzja. I o ile nią można jakoś zarządzić, to kwestią zarażenia się, chociażby od partnera z którym się trenuje, ciężko jest zarządzić. To jest bardzo dobra decyzja, bardzo dobry kierunek i w pełni go popieram - przekonuje dwukrotny mistrz olimpijski z Sydney z 2000 roku. O Polakach będzie w Tokio głośno Trzykrotny mistrz świata pokusił się w rozmowie z Interią o wytypowanie polskich medalistów w Tokio w dyscyplinach lekkoatletycznych. Wskazuje na 3-4 medale. - To jest trudne do odgadnięcia, ile w Tokio zdobędziemy medali, bo zawodnicy nie są wypróbowani w trakcie bojów. Liczba 3-4 medali w lekkoatletyce byłaby kapitalna. Powinna się liczyć m.in. grupa młociarzy z Pawłem Fajdkiem i Wojciechem Nowickim na czele. Wierzę bardzo w Anitę Włodarczyk. Ta roczna przerwa chyba jej pomogła. Po wyleczeniu kontuzji mam nadzieję, że wróci do rywalizacji jeszcze mocniejsza i powalczy w Tokio o złoty medal, czego jej bardzo życzę. Najmocniejszym kandydatem do złota jest dla mnie Paweł Fajdek. Choć z drugiej strony można byłoby zapytać, dlaczego nie Wojciech Nowicki. W ostatnim czasie wymieniali się miejscami na podium. Innych kandydatów do wywalczenia mistrzostwa olimpijskiego, tak z ręką na sercu, to nie wskażę. Jest jednak liczna grupa kandydatów do tego, aby stanąć na podium. Mam tutaj na myśli Joannę Fiodorow, grupę kulomiotów z Konradem Bukowieckim i Michałem Haratykiem na czele. Liczę na duże doświadczenie turniejowe naszych najbardziej doświadczonych zawodników. Z całą pewnością igrzyska w Tokio nie będą dla lekkoatletów tak medalowo obfitą imprezą jak Halowe Mistrzostwa Europy, ale Polacy będą w strefie medalowej wielokrotnie. Mam wrażenie, że w Japonii będą się pisały zupełnie nowe historie - dodaje mistrz olimpijski z Aten z 2004 roku. Dwukrotny zwycięzca Plebiscytu na Najlepszego Polskiego Sportowca dodaje też, że liczy na dobrą postawę naszych biegaczy na średnich dystansach. - Wierzę w sztafetę kobiet, która pokazała na Halowych Mistrzostwach Europy, że nawet w nieco odchudzonym składzie jest w stanie walczyć. Życzyłbym bardzo Adamowi Kszczotowi czy Marcinowi Lewandowskiemu, aby sięgnęli po to, co cały czas się im marzy. Zdobycie medalu w Tokio będzie bardzo trudne, ale nie jest niemożliwe. To są niezwykle waleczni zawodnicy. Nie zapominajmy o Andżelice Cichockiej czy Joannie Jóźwik. One też powinny dać o sobie znać. Może nie powinienem ich wszystkich aż tak mocno onieśmielać swoimi oczekiwaniami medalowymi, ale myślę, że jeśli nie zdobędą medalu, to powinni być bardzo blisko tej strefy. Mam wrażenie, że o naszych sportowcach będzie w Japonii głośno - zakończył Robert Korzeniowski. Rozmawiał Zbigniew Czyż