Mityng w Ostrawie w wielu konkurencjach ma świetną obsadę - tak też było i tym razem w zmaganiach pań na 400 metrów. Oprócz trzech naszych "Aniołków Matusińskiego", medalistek z Tokio, czyli Anny Kiełbasińskiej, Justyny Święty-Ersetic i Natalii Kaczmarek, wystąpiły też: znakomita Candice McLeod z Jamajki, Fiordaliza Cofil z Dominikany i Holenderka Lieke Klaver, z którą trenuje zresztą Kiełbasińska. Rewelacyjny wynik Natalii Kaczmarek Fantastycznie w tym biegu spisała się Natalia Kaczmarek, która najszybciej wyszła z bloków, a później pomknęła przed siebie. Nie biegła jednak wcale najszybciej - dość szybko wyprzedziła ją Holenderka Klaver, a na początku ostatniej prostej na czele była McLeod. Kaczmarek atakowała z czwartej pozycji i uczyniła to tak, jakby finiszowała w sprincie. Miała zaś utrudnione zadanie, bo biegła po ósmym torze, a mimo tego wygrała z fenomenalnym czasem 50,16 s. To o ponad pół sekundy lepiej od ubiegłorocznego występu na Memoriale Kamili Skolimowskiej w Chorzowie (50,70 s)! A skoro występowała na skrajnym torze, można się spodziewać, że stać ją na jeszcze szybsze bieganie. Kto wie, może nawet rychłe zejście poniżej 50 sekund. Takie czasy, poniżej 50 sekund, w historii polskiej lekkoatletyki uzyskiwała dotąd tylko Irena Szewińska - po raz ostatni w 1977 roku w Düsseldorfie, gdy w Pucharze Świata w kapitalnym stylu wygrała na ostatniej prostej z Maritą Koch. Od tego czasu nikt nie biegał tak szybko jak dzisiaj Kaczmarek. Jeśli Polka myśli jednak o sukcesach w indywidualnej rywalizacji na mistrzowskich imprezach, musi się stale poprawiać. W wielkim finale 400 metrów na igrzyskach w Tokio aż sześć zawodniczek pobiegło poniżej 50 sekund, a genialna Shaunae Miller-Uibo z Bahamów wygrała w czasie 48,36 s. Sztafeta znów na medal? To realne! To jednak nie tylko Kaczmarek pobiegła w Czechach znakomicie, ale inne polskie zawodniczki również nie zawiodły. Anna Kiełbasińska wyrównała zeszłoroczną życiówkę, po raz drugi w karierze uzyskała 50,38 s. Taki sam czas jak ona miała Candice McLeod, ale to Jamajkę sklasyfikowano na drugiej pozycji. Justynie Święty-Ersetic niewiele zabrakło do "złamania" 51 sekund - wynik 51.09 dał jej piąte miejsce w stawce, a do tego jest jej najlepszym od roku. Z takich wyników mogą cieszyć się polscy kibice - kto wie, czy w lipcowych mistrzostwach świata w Oregonie "Aniołki Matusińskiego" nie powalczą o coś więcej niż "tylko" wicemistrzostwo świata. Amerykanki mają się kogo obawiać!