Cała sprawa wyszła na jaw dzięki portalowi "mojakruszwica.pl", który poinformował, że Sebastian Urbaniak, najlepszy obecnie polski specjalista od biegu na 400 metrów przez płotki, miał zostać w sylwestrową noc pobity przez byłego czterystumetrowca Jakuba K. W tle znalazła się, przynajmniej według zeznań ofiary, Ewa Swoboda, choć jak twierdził jej partner... nie było jej wtedy w Kruszwicy. Ewa Swoboda: Moim zdaniem Sebastian jest w tej sprawie zupełnie bezpodstawnie wybielany Do całego zamieszania miało dojść w trakcie sylwestrowej zabawy. Według relacji Urbaniaka, wyszedł on po alkohol do sklepu i miał w oknie zobaczyć Ewę Swobodę, do której, jak przyznał, ma słabość. Postanowił wejść do mieszkania, w którym miała przebywać, ale drzwi otworzył mu Jakub K. Czytaj także: Reprezentant Polski ofiarą pobicia? - Podszedł do mnie i groził mi. Zaczęliśmy dyskutować i naruszył moją przestrzeń osobistą. Odepchnąłem go. Jakub zaatakował mnie i pobił. Złamał mi staw skokowy. Musiałem przed nim uciekać ze złamaną nogą. Bronił mnie mój kuzyn, wzywałem pomocy. Gdyby nie on to skopaliby mnie na chodniku. Ponadto mówił swojemu koledze, doszły mnie takie słuchy, żeby kopał mnie po nogach. Więc było to z premedytacją - powiedział Urbaniak w rozmowie z portalem "mojakruszwica.pl". Sprawa przybrała jednak dramatyczny przebieg, bo Urbaniak wylądował w szpitalu, a jego kariera stanęła pod znakiem zapytania. Jego obrażenia są na tyle poważne, że nie wiadomo, czy będzie mógł dalej uprawiać sport. Sprawa trafiła na policję, Krzewina miał złożyć zeznania, ale jego zdaniem sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, niż opisywał to Urbaniak. Najbardziej tajemniczy w tym wszystkim był właśnie ślad Ewy Swobody, która rzekomo miała być wtedy w Kruszwicy. Tak twierdził Urbaniak, choć sama sprinterka w rozmowie z portalem "WP Sportowe Fakty" zdecydowanie temu zaprzecza. - Mogę zapewnić, że noc sylwestrową spędziłam w Żorach i nigdzie się nie ruszałam, a już na pewno nie było mnie w Kruszwicy. Jestem mocno zdziwiona, bo pojawia się wiele artykułów, z których wynika, że ja tam byłam. Sebastian ciągle to powtarza, a było inaczej, to nie jest prawda - stwierdziła. - Moim zdaniem Sebastian jest w tej sprawie zupełnie bezpodstawnie wybielany. To błąd, bo to właśnie on w tej sytuacji zrobił najwięcej zamieszania - uważa Swoboda. Co więcej, nasza najlepsza sprinterka dodaje, że poszkodowany w tym zajściu biegacz wcześniej naprzykrzał się nie tylko jej, ale i innym zawodniczkom. - Sebastian wcześniej zawracał głowę nie tylko mi, ale także innym lekkoatletkom. Były sytuacje, w których całymi godzinami potrafił za mną chodzić, przynajmniej raz stanął przed drzwiami do mojego pokoju i krzyczał coś do mnie. Pamiętam tę sytuację do dziś i cieszę się, że byłam wtedy z koleżankami, bo nie wiem, jak mogłaby się potoczyć akcja, gdyby nie one - wspomina.