Informacja o śmierci Kelvina Kiptuma obiegła media 11 lutego. Rekordzista świata w maratonie zginął w wypadku samochodowym, który miał miejsce na drodze między Eldoret a Kaptagat w zachodniej Kenii. Razem z 24-latkiem zginął jego trener, Garvais Hakizimana. Tragiczne doniesienia wywołały duże poruszenie w środowisku - zmarłego sportowca żegnali zarówno inni sportowcy, jak i politycy. "Kenia straciła wyjątkowy klejnot. Brak słów" - napisał Hon Ababu-Namwamba, który w Kenii pełni funkcję sekretarza gabinetu ds. młodzieży, kreatywnej gospodarki i sportu. "Niesamowity sportowiec, który pozostawił po sobie niesamowitą spuściznę. Będzie nam go bardzo brakować" - pisał z kolei stojący na czele organizacji World Athletics Seb Coe. Przesunięto datę pogrzebu Kelvina Kiptuma. Znamy powód Początkowo planowano, że pogrzeb maratończyka odbędzie się w sobotę 24 lutego. Ostatecznie na kilka dni przed ceremonią plany zmieniono - zmarły sportowiec zostanie pożegnany dzień wcześniej, ponieważ w pogrzebie chce osobiście uczestniczyć prezydent Kenii William Ruto, a początkowa data kolidowała z jego planami. Kenijska organizacja lekkoatletyczna przekazała, że pogrzeb odbędzie się w rodzinnej wiosce Kiptuma, Chepkorio. Mieści się ona w hrabstwie Elgeyo-Marakwet, na terenie którego doszło do tragicznego wypadku. Kelvin Kiptum miał poprawić rekord świata. Poruszające słowa wielkiego rywala Kiptum imponujący rekord świata w maratonie, wynoszący dwie godziny i 35 sekund, ustanowił podczas maratonu w Chicago. Eksperci i dziennikarze byli jednak przekonani, że na tym nie koniec imponujących osiągnięć 24-latka, któremu wróżono przekroczenie bariery dwóch godzin jeszcze w 2024 roku. Eliud Kipchoge, którego dotychczasowy rekord świata pobił właśnie Kiptum, po śmierci 24-latka w poruszający sposób zapowiedział walkę o złoto igrzysk. "Jedynym sposobem na uhonorowanie mojego brata Kiptuma jest wygranie maratonu olimpijskiego w 2024 roku i przywiezienie zwycięstwa do domu" - pisał w mediach społecznościowych.