Copernicus Cup w Toruniu przyzwyczaił kibiców do tego, że co roku ściąga czołowych lekkoatletów świata, z którymi mogą rywalizować zawodnicy z Polski. Nie inaczej było w tym roku, bo na mityngu pojawiły się takie gwiazdy jak Femke Bol, Elaine Thompson-Herah czy Etiopczycy Gudaf Tsegay i Selemon Barega. Copernicus Cup: Ewa Swoboda lepsza od mistrzyni olimpijskiej I właśnie pojedynek trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej z Tokio Elaine Thompson-Herah był największym wydarzeniem tegorocznego edycji mityngu. Będąca w znakomitej dyspozycji Swoboda poprawiła niedawno rekord Polski na 60 metrów czasem 7,00, sygnalizując, że na zbliżających się halowych mistrzostwach świata może powalczyć o czołową trójkę. Do Torunia Swoboda dotarła z pewnymi problemami, bo aż 12 godzin zajęła jej podróż z Duesseldorfu, ale mimo to zaprezentowała się znakomicie. Co prawda nie udało jej się po raz kolejny pobić rekordu kraju, jednak czas 7,03 pozwolił jej na wygranie zawodów i wyprzedzenie mistrzyni olimpijskiej z Tokio. - Wow! Wygrać z tak utytułowaną kobietą, trzykrotną mistrzynią olimpijską z Tokio? Ja? Wygrałam z nią na 60 metrów? Wow! - w swoim stylu komentowała Swoboda. Warto też zwrócić uwagę na występ specjalistki od płotków Pii Skrzyszowskiej, która w Toruniu zajęła trzecią lokatę z czasem 7,14. Taki wynik może dać nawet finał halowych mistrzostw świata, co dla młodziutkiej biegaczki byłoby ogromnym sukcesem. Nowy rekord Polski Damiana Czykiera Dość niespodziewanie uwagę wszystkich skupił na sobie Damian Czykier, który poprawił rekord Polski na 60 metrów przez płotki, pokonując ten dystans w czasie 7,48. Poprzedni najlepszy wynik został ustanowiony aż 23 lata temu i mało kto spodziewał się, że trapiony kontuzjami zawodnik rodem z Białegostoku zdoła go poprawić. A jednak się udalo! Czytaj także: Ukraińska lekkoatletka pełna obaw. "Nie dla wojny" Czykier należy do grona największych pechowców w polskim sporcie. Kontuzje i choroby zabrały mu już mnóstwo czasu, dlatego tym bardziej należy docenić jego wynik. - Od września do lutego jest pięć miesięcy treningowych, ja przetrenowałem może półtora... Najpierw miałem operację barku i dwa miesiące nie mogłem nic robić. Potem miesiąc treningu uzupełniającego i po tygodniu, kiedy wszedłem na płotki, złapałem w Spale wirusa. No ale powiedziałem sobie, że spokojnie, mam cały styczeń. Minął Nowy Rok, poszedłem na pierwszy trening płotkarski i wieczorem gorączka... Tym razem koronawirus. I tak wszystko mi uciekało. Jestem dopiero w piątym treningu normalnego treningu - zdradził Czykier.Przed zawodami w rozmowie z Interią Czykier zdradził, że o jego dietę dba teraz żona Aneta, zawodniczka bikini fitness. Żartował, że przyszykowała mu pyszny budyń jaglany z owocami. I jak widać zadziałało, zresztą pytany o dietę bardzo mocno akcentował, że małżonka potrafi odpowiednio rozłożyć akcenty i do zdrowych produktów dodać odrobiną nutelli czy czekolady, dzięki czemu je wszystko z wielkim apetytem, a przy tym jego organizm dostaje wszystkie potrzebne składniki. Wielki mistrz odchodzi Tegoroczny Copernicus Cup był również jednym z ostatnich biegów w karierze Adama Kszczota. Wielki mistrz, wielokrotny medalista największych imprez, powoli kończy karierę i został pożegnany z wielkimi honorami. Kibice zgotowali mu owację na stojąco, a niemal cała reprezentacja dziękowała mu za lata występów. Być może przed nim również start na halowych mistrzostwach świata w Belgradzie, choć przez problemy z komunikacją z Polskim Związkiem Lekkoatletyki jego występ nie jest pewny. Czytaj także: "Mój występ w Belgradzie nie jest pewny" - Fantastyczna atmosfera. Bardzo lubiłem tutaj startować. Cudowne miejsce, pełne kibiców, rodziny, sympatyków sportu no i wielkich nazwisk. To jest chyba najfajniejsze miejsce, w którym mogła przydarzyć mi się końcówka kariery - dodawał wyraźnie wzruszony Kszczot w rozmowie z Interią. Bol za mocna dla Polek Kibice ostrzyli sobie również zęby na rywalizację na dystansie 400 metrów kobiet. "Aniołki Matusińskiego" reprezentowane przez Natalię Kaczmarek i Justynę Święty-Ersetic, mierzyły się z Holenderkami Lieke Klaver i Femke Bol. Okazało się, że ta druga biega w zupełnie innej lidze i nie dała rywalkom najmniejszych szans. Jednak Kaczmarek poprawiła swój rekord życiowy, który obecnie wynosi 51,15. To drugi wynik w historii polskiej lekkoatletyki i znakomity prognostyk przed Belgradem. Co prawda tuż przed mityngiem okazało się, że rekordzistka kraju Anna Kiełbasińska doznała urazu i nie pojawi się w Toruniu, ale mimo to forma "Aniołków" może cieszyć. W kontekście startu w Belgradzie coraz głośniej mówi się o walce o złoty medal, a same zawodniczki przyznają, że jest to realne. Jedną z największych pozytywnych niespodzianek podczas Copernicus Cup był występ w skoku w dal młodziutkiej Anny Matuszewicz, która wynikiem 6,44 ustanowiła nowy rekord Polski juniorek. Sama zawodniczka, pochodząca zresztą z Torunia, dość odważnie zapowiadała, że jeszcze kilka rekordów chciałaby pobić! Mityng w Toruniu to duża impreza, ale mimo swoich rozmiarów cały czas zachowuje charakter swoistego święta dla środowiska lekkoatletycznego. Najlepiej obrazuje to scena po biegu żegnającego się z karierą Adama Kszczota, który podszedł pogratulować rekordu Polski Damianowi Czykierowi. Ten, bardzo mocno wzruszony, powiedział tylko "Godnie Cię pożegnałem, mistrzu".