Rekord kontynentu w finale Biało-Czerwonych. Pechowa kolizja Polaka z Irlandką
W sobotnich zmaganiach w Kantonie Polska wywalczyła sobie dwa miejsca w finałach - w mikście 4x400 metrów oraz w sztafecie panów 4x100 metrów. I o ile ta druga mogła pobiec z najlepszymi na świecie w najmocniejszym składzie, to mieszana... całkowicie zmieniła swój zestaw zawodniczy. I tak samo uczyniło wiele innych drużyn, poza Amerykanami. A gra toczyła się o tysiące dolarów nagrody. Biało-Czerwoni spisali się na miarę swoich możliwości, w osłabionym składzie. Zajęli siódme miejsce.

Żadna inna sztafeta w tym wieku nie sprawiła polskim kibicom tak wielkiej radości, jak mikst 4x400 metrów. Olimpijskie złoto w Tokio, po kapitalnym finiszu Kajetana Duszyńskiego, będzie pewnie wspominane długimi latami. Nie znaczy to jednak, że nasza ekipa wciąż jest w światowym topie, ale awans na jesienne mistrzostwa świata był w Kantonie warunkiem podstawowym.
I ten warunek udało się spełnić już w sobotę, wtedy wystąpiły wszystkie gwiazdy Biało-Czerwonych. Dziś w finale wystąpił zaś zespół eksperymentalny i... nie powinno to dziwić. Natalia Bukowiecka, Justyna Święty-Ersetic, Maksymilian Szwed i Kajetan Duszyński mieli dziś pomóc w uzyskaniu kwalifikacji sztafetom: kobiecej i męskiej, bo ta sztuka nie udała się w sobotę.
I tak postąpiła większość drużyn, dla każdego ważniejszym zadaniem było wprowadzenie jak największej ilości sztafet do Tokio, a w drugiej kolejności - walka o kilkadziesiąt tysięcy dolarów w World Relays.
World Relays 2025. Polska w finale miksta 4x400 metrów w Kanonie. Eksperymenty w składzie
Nie dotyczyło to właściwie tylko USA, które ma tak szeroką kadrę, że może w każdej "długiej" sztafecie wystawić mocny skład. I z góry można było już tej drużynie przyznać pierwsze miejsce. A Polska? Trudno było liczyć na walkę o podium. Karolina Łozowska jeszcze w sobotę biegała w nowej rywalizacji - mikście 4x100 metrów. A dziś pojawiła się na ostatniej zmianie w finale mikstów 4x400. To zaś duża zmiana. Poradziła sobie jednak z tym bardzo dobrze.
Zaczął Michał Kijewski, na pierwszym torze. Ma doświadczenie w biegach rozstawnych, w zeszłym roku zdobył srebrny medal w podobnej rywalizacji w MŚ U-20 w Limie, wczoraj biegł w drużynie męskiej. Na drugim torze miał trudne zadanie, pobiegł na miarę swoich możliwości - przekazywał pałeczkę Weronice Bartnowskiej na siódmej pozycji. Niespełna 25-letnia sprinterka AZS AWF Warszawa po zejściu do krawężnika była jednak ostatnia, miała dość sporą stratę do reszty stawki. I zaczęła ją odrabiać, po 250 metrach wskoczyła na siódmą pozycję. Biało-Czerwoni musieli jednak zmieniać się na szóstym torze, bardzo daleko. I gdy Bartnowska przekazała pałeczkę Danielowi Sołtysiakowi, ten za chwilę wpadł na Irlandkę Aaron Keane.

Trochę na tym stracił, ale później pobiegł znakomicie. Dużo lepiej niż Kajetan Duszyński w męskiej sztafecie godzinę wcześniej. Czas jego zmiany - 45.85 s. A kończyła Karolina Łozowska, na ostatniej prostej zbliżyła się do rywalek z RPA i Belgii, walczyła już z nimi o piąte miejsce. Nie dała jednak rady, zabrakło kilku setnych. Czas Polski - 3:16.48, o cztery sekund gorszy niż gwiazd w sobotnim półfinale.
0.15 sekundy decydowało o MŚ. Mistrz olimpijski zawiódł, fenomenalna walka do końca
Ten wczorajszy dałby dzisiaj trzecią pozycję - za USA (3:09.54) i Australią (3:12.20), która dziś pobiła rekord kontynentu.
Zobacz również:
- Polka pomogła Polce. 1:59.55 na 800 metrów, powołanie właśnie zostało potwierdzone
- Trzeci czas w karierze polskiego mistrza Europy. Amerykanin włączył dopalacz
- Tak Polak zareagował na brak powołania do kadry. 82.90 m w Turku. Ponad 7 metrów różnicy
- Wyrównany rekord Pii, ale co się stało w finale. Na centymetry z wicemistrzynią świata

