Adrianna Sułek zanotowała bardzo dobry występ podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Eugene. Polka ostatecznie zajęła czwarte miejsce, ustanawiając przy tym rekord kraju z wynikiem 6672 pkt. Reprezentantka Polski w trakcie rywalizacji dostarczała kibicom wiele emocji, koncentrując się na celu i rozprawiając się ze swoimi życiówkami. Po zakończonych zmaganiach kolejny raz w swojej wypowiedzi zahaczyła o temat współpracy z Polskim Związkiem Lekkoatletyki, który jej zdaniem nie pomaga jej należycie w drodze do odnoszenia sukcesów. Sułek: "Ja już mam dosyć" "Jedynym hamulcem wstrzymującym rozwój mojej kariery jest Polski Związek Lekkiej Atletyki. To, co robi związek, to jest rzucanie kłód pod nogi i ja już mam dosyć milczenia. Postanowiłam, że po tych mistrzostwach świata będę mówiła już o tym głośno i szukała kogoś, kto pozwoli mi się uniezależnić od PZLA" - powiedziała lekkoatletka w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Czytaj też: Adrianna Sułek nie przebiera w słowach Już wcześniej 23-latka skarżyła się między innymi na zgrupowanie przed światowym czempionatem, jakie zorganizowała jej federacja. Tomasz Majewski nie zgadza się z zarzutami Adrianny Sułek Teraz na oskarżenia Sułek zareagował Tomasz Majewski. Wiceprezes federacji nie zgadza się ze słowami młodej zawodniczki i twierdzi, że nie wie, na czym polega finansowanie sportu. "Jak człowiek nie wie, o czym mówi, to może mówić bzdury. Bardzo trudno jest się odnieść do tych wszystkich nonsensów, które Ada powiedziała. Mogę to zrzucić na jej młody wiek i na nieznajomość tematu, który porusza" - przyznał były sportowiec w rozmowie ze Sport.pl. Majewski dodał też, że PZLA bardzo dobrze wypada na tle innych związków, a 99 procent jej szkolenia oparte jest właśnie na pieniądzach z federacji. "Ludzie naprawdę nie mają pojęcia, jak dobrze mają. [...] Bez pokory można mieć jeden sukces i koniec" - nadmienił wiceprezes federacji.