Dla Eliuda Kipchoge to były piąte igrzyska olimpijskie. W Atenach sięgnął po brąz, w Pekinie po srebro. Dwa ostatnie starty w imprezie czterolecia kończył złotym medalem olimpijskim. Tym razem na trasie okazał się bezradny. Nie ukończył biegu po raz pierwszy w bogatej karierze. Poddał się niedługo po przekroczeniu 30. kilometra, pozostając w rywalizacji przez mniej więcej godzinę. Polki ratują honor na igrzyskach. A Polacy? Tak źle było tylko raz w historii Kipchoge nie powalczy już o olimpijskie złoto. "Mój najgorszy maraton" - To dla mnie trudny czas. Mój najgorszy maraton. Nigdy nie zrobiłem DNF (zawodnik niesklasyfikowany). Takie jest życie - powiedział słynny Kenijczyk, cytowany przez serwis Olympics.com. We wrześniu ubiegłego roku został pierwszym człowiekiem, który na maratońskim dystansie osiągnął czas poniżej dwóch godzin i trzech minut (2:02.42). Za trzy miesiące skończy 40 lat. Za cztery lata w Los Angeles nie stanie już na starcie. Niewkluczone jednak, że pojawi się w Kalifornii. - Zobaczycie mnie w innej roli. Być może będę dla ludzi źródłem motywacji. Ale nie będę biegał - oznajmił Kipchoge. - Nie wiem, co dalej. Muszę wrócić do domu, usiąść i spróbować policzyć moje 21 lat biegania na wysokim poziomie. Muszę się rozwijać i pojawiać w innych obszarach - dodał. Na metę dotarł pieszo, już po opuszczeniu taksówki. Był w samych spodenkach. Na ostatnich dwóch kilometrach towarzyszyło mu ok. 300 kibiców. W podziękowaniu za wsparcie oddał im koszulkę, skarpety i numer startowy.