Przestał się bać i wypalił życiówką. To przełom w karierze Polaka
Krzysztof Kiljan nie należał do czołowych zawodników w młodszych kategoriach wiekowych w polskiej lekkoatletyce. W tym roku nastąpił jednak przełom. Choć nigdy nie osiągał wybitnych rezultatów, to tego lata dołączył do grona najszybszych polskich płotkarzy w historii.

Krzysztof Kiljan już zimą pokazał, że na płotkach jednak biegać potrafi. Ustanowił znakomity rekord życiowy 7,62 sek., a w halowych mistrzostwach Europy w Stambule pobiegł w finale, zajmując w nim szóste miejsce.
To z pewnością dodało mu skrzydeł, ale też pozwoliło uwierzyć w to, że na prawie dwukrotnie dłuższym dystansie - 110 m ppł. - może być równie dobrze. I rzeczywiście. W połowie czerwca Kiljan przebiegł ten dystans w czasie 13,43 sek.
Krzysztof Kiljan - jeden z najszybszych w historii w Polsce. Przełomowy rok
W historii polskiej lekkoatletyki szybciej od niego biegało jedyni sześciu zawodników. Przypomnijmy, że rekord Polski od ubiegłego roku wynosi 13,25 sek. i należy do Damiana Czykiera.
Jakby nie patrzeć, to Kiljan jest w tym roku najszybszym polskich płotkarzem. Do niego należą dwa najlepsze wyniki w tym sezonie w kraju - 13,43 i 13,52 sek. Wciąż nie mogą się jednak rozpędzić Jakub Szymański i Damian Czykier.
- Mam nadzieję, że zaraz zaczną biegać równie szybko i będzie między nami fajna rywalizacja, która będzie nas motywować - powiedział Kiljan, który prywatnie jest partnerem najlepszej obecnie polskiej sprinterki Ewy Swobody. Oboje znakomicie się motywują, co zresztą widać na bieżni.
Zapytany przez Interia Sport, skąd taki przełom u niego na stadionie, odparł:
Myślę, że dojrzałem jako płotkarz, choć zajęło mi dosyć długo. Za juniora czy juniora młodszego nie miałem rzeczywiście dobrych wyników. W każdym sezonie jednak się poprawiałem, choć zaczynałem ze słabego pułapu. W pewnym momencie coś jednak przeskoczyło w mojej głowie. Przestałem się bać biegania na 110 metrów. Hala była zawsze dla mnie przyjemnością, bo tam dystans rozgrywa się na pięciu płotkach. Tymczasem 110 metrów mnie męczyło. Nie byłem w stanie utrzymać rytmu do końca. W tym roku na treningach już miałem przebłyski. Nawet mówiłem trenerowi, że chyba zaczynam rozumieć, o co chodzi w biegu na 110 metrów przez płotki. Nie sądziłem jednak, że już teraz wypalę z taką życiówką. I myślę, że mam jeszcze spore rezerwy.
Na co dzień 23-latek trenuje z Maciejem Wojtkowskim.











