- Ile mogę kogoś prosić, żeby podpisał kontrakt? Tomasz Lewandowski miał zaproponowany piąty pod względem wartości kontrakt w polskiej lekkoatletyce i chyba - jeśli chodzi o zasługi - to tak w sam raz, ani nie za wysoki, ani nie za niski. Nie zmienialiśmy propozycji kontraktu, dostał podwyżkę bezpośrednio po zdobyciu przez Marcina Lewandowskiego brązowego medalu mistrzostw świata. Zapewniliśmy kontrakt maksymalny, jeśli chodzi o stawkę podstawową i dodatek - zaznaczył prezes. - Pan prezes Henryk Olszewski w swoich wypowiedziach odnośnie mojej współpracy z PZLA rozmija się z prawdą lub przytacza fakty w sposób bardzo nieprecyzyjny, a przez to fałszujący rzeczywisty stan rzeczy. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że dotychczas to wiceprezes Tomasz Majewski i Henryk Olszewski wypowiadali się w mediach, a ja ciągle powtarzałem - ze względu na poufność kontraktu i negocjacji, naiwnie wierząc, że jakieś zasady dżentelmeńskie obowiązują nas wszystkich - że wolę nie komentować tej sprawy. To zresztą zostało wykorzystane przeciwko mnie, bo głos PZLA był słyszany, ja mogłem tylko w ciszy i z nadzieją, że dla zawodników się to dobrze skończy - milczeć. Bardzo chętnie zapoznam opinię publiczną z moimi doświadczeniami zdobywanymi przez 15 lat pracy w PZLA. Dużo widziałem i słyszałem, tak samo zawodnicy. Zapewniam, że mam tak samo dużo do powiedzenia - zaznaczył Lewandowski. Olszewski wspomniał, że Lewandowski kontrakt odrzucił 6 lutego. - Ale kluczowe w tym jest, że na początku grudnia Tomasz Lewandowski, będąc naszym pracownikiem, podpisał też umowę z katarską federacją. Czy jest to w porządku? W PZLA miał kontrakt, gdzie były klauzule poufności i zachowania konkurencyjności. Czy to jest normalne, że ktoś kogoś oszukuje? - podkreślił. Temu zaprzecza sam Lewandowski. W rozmowie z PAP powiedział: "Umowa współpracy z Katarskim Komitetem Olimpijskim miała obowiązywać od stycznia, ale po uprzednim spełnieniu przeze mnie pewnych wymagań, których nie wypełniłem do tej pory i miałem możliwość wycofania się z niej w każdej chwili, jeśli tylko PZLA podpisze ze mną kontrakt na kolejny rok. Do dziś nie otrzymałem żadnego wynagrodzenia i oficjalnie nie jestem pracownikiem żadnej innej federacji". Wspomniał też, że we wcześniejszych latach zgodę PZLA na współpracę z innymi zawodnikami zawsze otrzymywał. - Zanim jeszcze podpisałem swój pierwszy poważny kontrakt w PZLA, to prowadziłem taką samą aktywność zarobkową - szkoleniowo-edukacyjną, trenerską, konsultacyjną - w ramach działalności gospodarczej. Moja firma swoje usługi sprzedaje po całym świecie. Jako trener zaangażowałem kilku zawodników z zagranicy, by móc dzięki temu zrealizować założenia treningowe. Czasami musiałem ich zatrudniać, co było sporym kosztem. Obecni z nami biegacze z Czech, Kataru czy Ukrainy byli zaakceptowani przez PZLA. Umowa z nimi jest konieczna w celach partycypowania w kosztach obozów i jako zabezpieczenie, gdy PZLA jednak nie powoła mnie na imprezę mistrzowską, a ja będę chciał być tam z moimi zawodnikami. Zarówno ja, jak i inni zawodnicy w ubiegłym roku informowaliśmy PZLA o takiej konieczności i dostaliśmy na to zgodę. Wszyscy trenerzy, którzy wystąpili o taka zgodę - takową otrzymali. Także ja - podkreślił. Prezes zaznaczył, że związek zrobił wszystko, tak jak powinien, ale... "nie będę zatrudniał człowieka, który nie chce podpisać kontraktu, obraża ludzi, polskich trenerów i nie widzę, by był lepszy od szkoleniowców, którzy mają medale olimpijskie. Pan Lewandowski szuka dziury w całym. W tej chwili nie ma już o czym rozmawiać, ponieważ jest już zatrudniony pan Piotr Rostkowski". Na pytanie, czy jest szansa, żeby Tomasz Lewandowski znalazł się w kadrze trenerskiej już na same igrzyska, odpowiedział: "sprawa została zakończona". Olszewski nie wyklucza jednak, że w przyszłości wrócą do rozmów. - Drzwi przed nikim nie zamykam. Szanuję pana Lewandowskiego za wyniki, ale mamy przecież określone pensje. W czym pan Lewandowski jest lepszy od innych trenerów? - pytał. mar/ krys/