Lekkoatletyczne MŚ w amerykańskim Euguene zakończyły się w niedzielę. Dzień później nasza reprezentacja miała wrócić do Polski. Wylot zaplanowany był na godz. 16:30 czasu lokalnego z Seattle. Gdy polska ekipa była już na lotnisku, ogłoszono komunikat, że samolot jest opóźniony o półtorej godziny. To burzyło skrzętnie nakreślony plan podróży. W takim układzie niemożliwa okazała się bowiem zaplanowana przesiadka w Paryżu. Przebukowanie biletów z Francji do Polski oznaczałoby z kolei, że operacja powrotu do kraju wydłuża się aż o 24 godziny. W polskim obozie zapanowała konsternacja. Sofia Ennaoui: Może uda się wrócić przez Amsterdam - Nie mamy kart pokładowych, nikt w tej chwili nie wie, jak dotrzemy do Polski - powiedziała Interii piąta w biegu na 1500 m Sofia Ennaoui, z którą rozmawialiśmy godzinę przed planowanym odlotem z USA, krótko po północy polskiego czasu. - Tylko nieliczni z nas wrócili do Polski wcześniej. Stoimy teraz na lotnisku w Seattle praktycznie całą reprezentacją i czekamy na nowe bilety. Pojawiła się informacja, że może uda nam się wrócić przez Amsterdam. Nieco więcej szczęścia miała ekipa TVP Sport, która zabukowała bilety na inne trasy. - Siedzę już na pokładzie samolotu w San Francisco. Pozostała część zespołu leci przez Denver - tuż przed startem przekazał Interii Marek Plawgo, olimpijczyk z Aten i Pekinu, jeden z telewizyjnych komentatorów mistrzostw świata w Eugene. Polski Związek Lekkiej Atletyki jeszcze w poniedziałek zdążył zaprosić na konferencję pasową podsumowującą start "Biało-Czerwonych" w MŚ. Jej rozpoczęcie zaplanowano na wtorek (godz. 15.45). Wobec problemów kadry narodowej z powrotem do kraju plany te najprawdopodobniej ulegną korekcie. Do sprawy będziemy wracać w bieżącym serwisie. ZOBACZ TAKŻE: