Od rana w całej południowej Polsce panowały potworne upały. Ludzie dostawali nawet alerty, żeby, jeśli to możliwe, ograniczyć wyjścia z domu. Zawodnicy startujący w mityngu zaliczanym do prestiżowego cyklu Diamentowej Ligi niestety nie mogli sobie na to pozwolić. Organizatorzy starali się zrobić wszystko, żeby zapewnić im jak najlepsze warunku przez cały dzień, ale na pogodę nie mieli wpływu. Nic dziwnego, że po biegu na 1500 metrów medycy zabezpieczający imprezę mieli pełne ręce roboty. Potworne upały, medycy mieli pełne ręce roboty Reprezentantka Polski, która ukończyła bieg na 14. pozycji, choć jak powiedziała, nie to było dla niej kluczowe. "Biegłam na miarę swoich możliwości. Nie goniłam czołówki, bo widziałam, że różnica jest bardzo duża. Walczyłam z warunkami i z sobą" - tłumaczyła biegaczka. Już w strefie mieszanej Polką musieli zająć się medycy, bo choć ona akurat trzymała się całkiem nieźle, to kiedy usiadła na ziemi, trzeba było skontrolować, czy wszystko jest w porządku. Jej rywalki wyglądały znacznie gorzej. Część z nich leżała na ziemi, polewając się wodą, inne niestety wymiotowały po ogromnym wysiłku. Niby dla ludzi związanych z lekkoatletyką nie jest to nic szokującego, ale dla przeciętnego kibica taki obrazek mógłby wyglądać drastycznie. Na szczęście na miejscu było sporo służby medycznej, dzięki czemu każda z biegaczek dość szybko otrzymywała pomoc. Eliza Megger mimo całej otoczki starała się zachowywać dobry nastrój. Podczas niedawnych zawodów w Hengelo jeden z kibiców obiecał jej drogiego szampana za dobry wynik. Tym razem, zapytana o tę sytuację, żartowała, że w Katowicach najlepsza będzie woda. Tylko i aż! Mimo wszystko, bieg poprowadzony był w bardzo szybkim tempie. Aż dziewięć zawodniczek ustanowiło swoje rekordy życiowe, natomiast zwyciężczyni Hirut Meshesa z Etiopii poprawiła rekord mityngu wynikiem 3.54,87.