Poruszenie wokół rywalki Polki. Po mistrzostwach świata rozpętała się burza
Nafissatou Thiam, jedna z największych gwiazd światowej lekkoatletyki, znalazła się w samym centrum medialnej burzy w swoim kraju. Dwukrotna mistrzyni olimpijska w siedmioboju po nieudanych mistrzostwach świata w Tokio publicznie oskarżyła federację lekkoatletyczną o działania, które - jak twierdzi - miały na celu jej zaszkodzenie. Na odpowiedź nie musiała długo czekać.

Dla Nafissatou Thiam tegoroczne mistrzostwa świata są do zapomnienia. Wieloboistka w stolicy Japonii nie ukończyła rywalizacji, co było dla niej ogromnym ciosem. Belgijska kadra co prawda wróciła z medalami - zdobyto srebro i brąz - ale to nie wyniki bohaterów imprezy stały się głównym tematem lokalnych mediów. Wszystko przykrył dramat i kontrowersje związane z Thiam.
Nafissatou Thiam oskarża federację. Doczekała się odpowiedzi
31-latka oskarżyła federację lekkoatletyczną o celowe działania, które ostatecznie wpłynęły na jej występ na czempionacie i pozbawiły ją medalu. Za pośrednictwem mediów społecznościowych sportsmenka opublikowała obszerny komunikat, w którym podzieliła się ze światem swoimi odczuciami.
"Robili mi problemy, zabrali możliwość trenowania na obozie z drużyną, nie akredytowali mojego fizjoterapeuty, którego sama opłacam. Stałam się przykładem: co się dzieje, jeśli nie jesteś posłuszny" - napisała w emocjonalnym wpisie opublikowanym na krótko po powrocie z Tokio.
Rywalka Adrianny Sułek-Schubert wyjaśniła, że mimo wypełnienia minimum na MŚ, działacze robili przeszkody przy nominacji do składu. Największym ciosem miał być zakaz uczestnictwa w oficjalnym zgrupowaniu reprezentacji, co oznaczało, że na kilka dni przed wylotem jej sztab musiał samodzielnie organizować logistykę. Do tego doszedł brak akredytacji dla fizjoterapeuty - specjalisty, który od lat pracuje z zawodniczką, ale którego koszty nigdy nie obciążały federacji.
"Gdzie ma się udać sportowiec, którego zastrasza lub gnębi własny związek? Kto go chroni? Nikt. Chcieli mnie ukarać i uczynić przykładem. To pokazuje, w jak toksycznym środowisku funkcjonujemy" - żaliła się Thiam, apelując o przejrzystość i realną odpowiedzialność w strukturach sportowych.
Zdaniem belgijskiej prasy obecny konflikt to efekt wielomiesięcznego sporu. Zaczęło się od odmowy podpisania "Kodeksu Postępowania" członka kadry. Dokument regulował m.in. kwestie ekspozycji sponsorów, a Thiam - związana z inną marką odzieżową - uznała, że część zapisów godzi w jej interesy. Jej zdaniem kodeks został celowo podsunięty, by postawić ją w negatywnym świetle.
Belgijska federacja stanowczo zaprzecza wszystkim zarzutom. "To kłamstwo, że nie była mile widziana. Mam dowody, że otrzymała pełne wsparcie, w tym finansowe. To wstyd, że dziś tak się zachowuje" - odpowiada prezes związku, Jessica Mayon, cytowana przez belgijskie media.
Mimo to pod wpisem Thiam pojawiły się tysiące komentarzy wsparcia. Publicznie solidaryzowali się z nią m.in. Dina Asher-Smith, Cynthia Bolingo czy koszykarka Emma Meesseman. Dla wielu kibiców nie ma wątpliwości, że legenda belgijskiego sportu stała się ofiarą konfliktu z własnym środowiskiem.













