Na razie jednak nie zanosi się na to, by nasz lekkoatleta był w stanie nawiązać walkę w światowym czempionacie. W pokazowych zawodach na jedną milę w czasie Memoriału Janusza Kusocińskiego, jaki odbył się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, Dawid Tomala był dopiero czwarty. Widać, że chodzenie na dużych prędkościach sprawia mu problemy. Tomala uzyskał wynik zdecydowanie gorszy od rekordu Polski, jaki ustanowił przed rokiem. To pokazuje, że z jego dyspozycją jest źle. Złamanie, borelioza, zmiany trenerów. Polska gwiazda w opałach Dawid Tomala nie był w stanie nawet wstać z łóżka. "Nie życzę tego nikomu" - Chciałbym znowu pracować na sukcesy, ale - jak to było w piosence - "los chce ze mną grać w pokera" - powiedział nasz mistrz olimpijski z Tokio. Do marca wszystko przebiegało zgodnie z planem. Od tego momentu zaczął się jednak koszmar, który trwa do dzisiaj. - Okres przygotowawczy przepracowałem dokładnie tak, jak chciałem. Była motywacja i energia. Czułem się jak nakręcony. Minimum na mistrzostwa świata miało być łatwe do zrobienia. Okazało się, że wróciłem ze zgrupowania z RPA i dopadł mnie COVID-19. Od marca do teraz nie mogłem praktycznie trenować. Były dni, kiedy nie byłem w stanie nawet wstać z łóżka. Nie życzę tego nikomu. Nie ukrywam. Życie mnie bardzo testuje - żalił się Tomala. - Był taki moment, w którym chciałem zrezygnować z tego sezonu. Miałem rozmowy z psychologami, którzy powiedzieli mi jednak, żebym walczył, bo zakończyć sezon mogę w każdym momencie. Tyle że moje problemy były ogromne. W czasie najwolniejszego treningu musiałem zatrzymywać, by złapać oddech. Nie byłem w stanie pracować wydolnościowo. Uwierzcie mi, że to naprawdę dobija. W normalnym życiu nie odczuwam tego - dodał. Nie chce jechać na wycieczkę na MŚ. Ma czas na podjęcie decyzji 33-latek nie zamierza się jednak poddawać. Jak zapewnił, będzie robił wszystko, by jak najlepiej przygotować się do mistrzostw świata w Budapeszcie. - Będę pracował bardzo ciężko. Nie chcę też jechać na mistrzostwa świata na wycieczkę. Jeśli poczuję, że nie nie jestem w stanie walczyć z najlepszymi, to wówczas podejmę decyzję o zrezygnowaniu ze startu. Na razie mam cel. Chcę wrócić na szczyt. Trzymajcie za mnie kciuki! - prosił. Wiele osób mówi, że Tomala miał jeden strzał w karierze i został mistrzem olimpijskim, a teraz odcina kupony. - Oczywiście, że ludzie mogą tak myśleć. Tyle że to nie ludzie, a ja sam nakładam na siebie czasami zbyt dużą presję. Chcę przeskoczyć pewne etapy, na które potrzeba więcej czasu. Mam tu na myśli oczywiście skrócenie dystansu i inne prędkości, na których mój organizm nie czuje się jeszcze tak komfortowo, jakbym chciał. Na ten złoty medal pracowałem wiele lat. Teraz też musi minąć trochę czasu, zanim mój organizm przystosował się do nowych warunków, a także bym mentalnie znowu mógł rywalizować z najlepszymi na świecie - powiedział nasz chodziarz. Tomala ma pretensje do działaczy lekkoatletycznych, którzy w ostatnich latach ciągle mieszają z dystansami. W Tokio, a konkretnie w Sapporo, nasz chodziarz wywalczył złoto na 50 km. Potem dystans został skrócony do 35 km, ale w kolejnych igrzyskach w Paryżu już go nie będzie. Zawodnicy będą rywalizowali tylko na 20 km oraz w sztafecie mieszanej na maratońskim dystansie. Nasz chodziarz jest wściekły, bo zmian dokonano na nieco więcej niż rok przed igrzyskami, co wywróciło szkolenie do góry nogami. - Każdy pomyśli, że teraz mam do przejścia 15 km mnie i to powinno być dla mnie lepsze. Tak jednak nie jest, bo 20 km i 35 km to jednak zupełnie coś innego - zakończył Tomala. Przerwana seria naszego mistrza. Porażka przyszła w Polsce. Padł rekord kraju