Statystyk i międzynarodowy sędzia lekkoatletyczny Janusz Rozum odziera ze złudzeń w sprawie losów Polaków na trwających halowych mistrzostwach świata w lekkiej atletyce. Jego zdaniem już "skromne dwa medale byłyby sukcesem". "Nie da się ukryć, że czasy, gdy zdobywaliśmy więcej medali niż mieliśmy szans, jak np. na igrzyskach w Tokio, już minęły. W tej chwili nie jest to takie proste. Nasze silne punkty się częściowo zestarzały, skończyły karierę. Do tego nie wysyłamy do Glasgow wszystkich najlepszych, ale też nie wysyłają najlepszych inni" - powiedział dla PAP. Kto zatem ma największe szanse na powrót do kraju z krążkiem? Rozum wskazuje na sprinterkę Ewę Swobodę oraz na płotkarzy: Jakuba Szymańskiego oraz Pię Skrzyszowską. W temacie 22-latki jest mimo wszystko dość surowy w ocenie. Dostrzega jej postępy, ale i mankamenty. W kontekście medali ekspert ani słowem nie wspomina o Weronice Lizakowskiej i Martynie Galant, które specjalizują się w biegach średniodystansowych. Wygląda na to, że całkiem zasadnie, ponieważ obie panie niestety nie awansowały do finału biegu na 1500 metrów w Glasgow. Po wszystkim nie kryły rozczarowania. Polak uratowany od dyskwalifikacji. Sędzia startowy zmienił decyzję. Ależ akcja lekka W swoim biegu Weronika Lizakowska początkowo rozbudziła nadzieje kibiców. Przed dwa okrążenia utrzymywała trzecią pozycję dającą awans do finału, ale potem wiele się zmieniło i na metę dobiegła jako ostatnia z czasem 4:10,50 s. Po biegu wyznała, że liczyła na zdecydowanie więcej. "Czułam, że brakowało mi mocy. Nie zakładałam w ogóle, że uda mi się tutaj zakwalifikować. Dużo zabrakło do awansu. Jest mi przykro i szkoda, bo liczyłam na ten finał" - mówiła dla TVP Sport. Złości na swój ostateczny rezultat nie maskowała przed kamerą Martyna Galant. Podczas swojego biegu zdawała się słabnąć z każdym okrążeniem. Na finiszu dość niespodziewanie nadrobiła trochę odległości, ale to wystarczyło jedynie na zajęcie czwartego miejsca, niepremiowanego awansem. "Czegoś zabrakło. Jestem wkurzona, nie wiem, co się stało. Nawet nie chce mi się o tym rozmawiać, muszę ochłonąć" - mówiła zawodniczka. Podkreślała, że "jest świetnie przygotowana", nie sądziła, że będą problemy z kwalifikacją, a mimo to nie może zaprezentować swoich realnych umiejętności i dyspozycji. "Nie wiem, w czym problem. To jest smutne" - przyznawała z przykrością. Sądziła, że jej forma będzie tylko zwyżkować, a stało się zupełnie inaczej. Także Angelika Sarna i Anna Wielgosz mogą czuć się rozczarowane. Obie odpadły z rywalizacji na 800 metrów, nie przebrnęły eliminacji. Brak awansu może zaboleć zwłaszcza Wielgosz, która ustanowiła rekord życiowy (2:01.58), ale na nic się to zdało. "Nie o taki rekord mi chodziło, bo byłam gotowa na więcej, co też czułam podczas biegu. Dlatego nie wychodziłam zbyt wcześnie. Przeczuwałam, że wystarczy mi dużo sił na finisz. Jednak dziewczyny miały jeszcze więcej mocy. (...) Mam bardzo duży niedosyt" - przyznawała. Najszybszy bieg na świecie w tym roku. Szalony finał sprinterów w HMŚ