Sprinterskie sztafety występujące w mistrzostwach Europy U-20 w Jerozolimie miały powalczyć o szósty, albo nawet szósty i siódmy medal dla reprezentacji Polski. Trudno było powiedzieć, czy większe szanse mają panie, czy panowie - w obu ekipach zależało to też od sytuacji liderów. W czwartkowych półfinałach, przed południem, obie sztafety wywalczyły awans do finału, choć w przypadku tej kobiecej nie przyszło to wcale łatwo. Mistrzyni Polski wypadła z rywalizacji. Pechowa kontuzja kolana Tyle że panie mogły liczyć na wzmocnienie w finale osobą Aleksandry Piotrowskiej - mistrzyni Polski juniorek sprzed trzech tygodni. W Jerozolimie miała walczyć o medal na 100 metrów, wskazywały na to czasy uzyskane wtedy w Lublinie - 11.50 i 11.51 s. 18-latka z Wdy Świecie doznała kontuzji kolana i w eliminacjach tylko przeszła cały ten dystans, w 78 sekund. Do dziś walczyła o to, by pomóc sztafecie w finale sprinterskiej, ale nie dała rady. Dziś w swoich mediach społecznościowych napisała: "Jerozolima nie jest mi w tym roku dana, na ten moment kolano nie pozwala jeszcze wystartować". Zaznaczyła też, że na przygotowania do występu w seniorskich mistrzostwach świata w Budapeszcie czasu powinno wystarczyć. A jest w szerokim składzie sztafety sprinterskiej. Kończyła wieloboistka, biało-czerwone na piątym miejscu Bez swojej liderki Polki walczyły dzielnie, choć biegły po niekorzystnym pierwszym torze. Zaczęła Maja Łyskowska, na drugiej zmianie pałeczkę przejęła Ewa Piaszczyńska, po łuku biegła Oliwia Zimoląg, a rywalizację kończyła... wieloboistka Paulina Kubis. I na tej ostatniej zmianie było już wiadomo, że nasze reprezentantki medalu nie zdobędą, choć do samej kreski walczyły o czwarte miejsce. Skończyły na piątym, z czasem 45.41 s. Sensacyjne złoto wywalczyły Niemki (43.82 s), srebro zaś Brytyjki (43.86 s), choć to one miały w składzie mistrzynię i wicemistrzynię Europy na 100 metrów. Zaskoczenie przed finałem panów. Co się stało z polskim mistrzem Europy? Większą szansę na sukces miała więc męska sztafeta sprinterska - zwłaszcza, że miał ją wzmocnić złoty medalista na 100 i 200 metrów Marek Zakrzewski. Jego obecność mogła poprawić czas sztafety o około pół sekundy - to bardzo wiele. Tyle że króla sprintu zabrakło na starcie - w mediach społecznościowych jego ojciec Jarosław wyjaśnił, że podczas rozgrzewki 17-latka mocno zabolał mięsień dwugłowy. A jakie to ryzyko, przekonał się w finale sztafet piąty indywidualnie na 100 metrów Duńczyk Valentin Jensen. Świetnie wystartował momentalnie dogonił Michała Gorzkowicza i... chwycił się za tylną część nogi. To oznaczało koniec szans jego sztafety na medal. Polacy walczyli o medal. I... zostali zdyskwalifikowani. Co za błąd... Polacy zaś walczyli, byli w czołówce. Na drugiej zmianie świetnie pod wiatr pobiegł Dawid Grząka, ale fatalnie zmienił pałeczkę z Cezarym Łazowym. Na ostatniej prostej kończący sztafetę Sebastian Libura walczył o medal, ale nie dał rady - do drugiego Holendra zabrakło mu 12 setnych, do trzeciego Niemca - 11. Najgorsza informacja przyszła jednak po kwadransie - zmiana między Grząką i Łazowym była nieprawidłowa, pałeczka została przekazana już poza strefą. Biało-czerwoni zostali więc zdyskwalifikowani. Złoty medal zdobyli Szwajcarzy - w czasie 39.87 s.