Rozmys stanął na wysokości zadania, każdy inny rezultat walki o finał w przypadku tego zawodnika byłby ogromną niespodzianką. Polak na finiszu przegrał o absolutny włos z Pietro Arese, osiągając czas 3:43.97. O kolejności zdecydowało dokładnie siedem tysięcznych części sekundy. Podopieczny Jacka Kostrzeby jednak nie tryskał humorem, zdając sobie sprawę, że bieg nie układał się według optymalnego scenariusza. Halowe mistrzostwa Europy w Stambule. Michał Rozmys w finale biegu na 1500 metrów - Czuję, że to nie był łatwy bieg, ponieważ od początku zaczęło się spokojnie, dosyć wolno. Później każde okrążenie było coraz szybsze, a przy tym było dużo rwania, bo zawodnicy z tyłu próbowali wyhamować przód i zyskać pozycje. A ja starałem się odpierać ataki, z korzyścią dla mnie. Więc musiały być szarpnięcia, a one zawsze dużo kosztują - analizował 27-latek, który do mistrzostw w Stambule przystępował z siódmym czasem (3.36,54) wśród zgłoszonych zawodników. Unoszący ciężar dużych imprez Rozmys odniósł się do pytania o możliwy scenariusz w finale, w którym absolutnym faworytem będzie jeden z największych gwiazdorów "królowej sportu", Norweg Jakob Ingebrigtsen. W czwartek mistrz olimpijski pokazał, na czym polega turniejowe bieganie. Jeśli zatem Polakowi udałoby się "zabrać" za rekordzistą świata, które najlepsze zostawił na finał, to... - Myślę, że finał może być w moim wykonaniu biegiem na rekord życiowy. Podejrzewam, że będzie to bardzo szybki bieg, różniący się od tych eliminacyjnych. Wiadomo, że Jakob będzie próbował wygrać złoto jak najmniejszym nakładem sił, bo ma jeszcze w planach rywalizację na 3000 m - zauważył Rozmys. Zawodnik AZS UMCS Lublin długo rozprawiał na temat formy, która w sezonie halowym przyszła w najlepszym możliwym momencie, podczas najważniejszej imprezy pod dachem. - Ta forma była dopracowywana z każdym startem i każdy start wychodził tak, jakbym sobie tego życzył. Między innymi w Lievin, gdzie starałem się pobić rekord życiowy, ale się nie udało ze względu na dosyć mocną stawkę, która mi przeszkadzała w planie. Plan był taki, żeby być na coraz wyższym poziomie i mistrzostwa Polski pokazały, że jestem w dobrym miejscu z formą. Po nich trochę się rozchorowałem, miałem zapalenie zatok i dopiero tuż przed samym wylotem się wyleczyłem - opowiedział Rozmys. HME w Stambule. Finał z udziałem Michała Rozmysa w piątek o 18:40 Jak na złość, w hali Atakoy Atletizm Salonu pod tym względem warunki nie są idealne. W wielu miejscach daje się odczuć spore przeciągi, co z punktu widzenia Rozmysa stwarza ryzyko, że dolegliwości znów mogą się przyplątać. - Cały czas gdzieś się przechodzi, a w tym wszystkim na zmianę jest ciepło-zimno, więc zaraz może okazać się, że człowiek się rozchoruje i będzie po zawodach. Dlatego chciałbym już iść, żeby nie ryzykować. Muszę jak najszybciej się zregenerować i zasnąć - zakończył Rozmys. Finałowa rozgrywka z Polakiem w roli głównej w piątek o godz. 18:40 czasu polskiego. Artur Gac ze Stambułu