Polska sztafeta mieszana 4x400 metrów w składzie: Maksymilian Szwed, Marika Popowicz-Drapała, Karol Zalewski i Justyna Święty-Ersetic, zajęła piąte miejsce w swoim biegu eliminacyjnym z czasem 3.11,43 sek. Biało-Czerwoni musieli zatem czekać na to, co wydarzy się w drugim biegu. W nim czwarta ekipa była wolniejsza i Polacy awansowali do finału z siódmym czasem. Rekord świata w półfinale z Polską. Nasz zespół czekał. Szczęście na samym końcu Po pierwszej zmianie nasza ekipa zajmowała piąte miejsce. Szwed uzyskał czas 45,61 sek. Dla niego to jest debiut w igrzyskach olimpijskich i od razu zaliczy olimpijski finał. - To jest niewiarygodne szczęście. Od początku biegłem mocno. Jestem zadowolony z czasu, jaki uzyskałem, bo bardzo chciałem pobiec poniżej 46 sekund. Mieliśmy dobre zmiany i teraz liczymy na jeszcze lepszy występ w finale. Nie ukrywam, że stresowałem się, bo to mój olimpijski debiut. Na stadionie był jeden wielki krzyk. To było ekscytujące, ale jednocześnie przerażające. Udało się jednak opanować emocje - mówił Szwed. Popowicz-Drapała miała za zadanie pilnowanie pozycji. - Starałam się tak rozpocząć bieg, by mieć z czego atakować na ostatniej prostej. Mam nadzieję, że się udało. Jesteśmy w finale igrzysk olimpijskich - powiedziała Popowicz-Drapała, która wyprowadziła naszą sztafetę na czwarte miejsce. Dla 36-latki to będzie pierwszy w karierze olimpijski finał. Na trzeciej zmianie świetną walkę z Jamajczykiem stoczył Zalewski. Na końcu stracił jednak wiele cennego czasu, bo okazało się, że zmiana jest zupełnie inaczej ustawiona. Zalewski musiał przebiegać przez tory, by przekazać pałeczkę Święty-Ersetic. Mimo że Polacy byli na czwartej pozycji, to jednak byli ustawieni na piątej. - Nawet nie zwróciłem na to uwagi - powiedział Zalewski. Tą sytuacją zdziwiona była Święty-Ersetic. - Próbowałam wytłumaczyć to pani sędzinie. Wiadomo jednak, że tu wszystko szybko się dzieje. Kazała mi stanąć w tym miejscu i odebrałam pałeczkę na tę pozycji, na której mnie ustawiono - komentowała Święty-Ersetic. To ona kończyła naszą sztafetę i na pierwszych 300 metrach przypomniała sobie, jak to się robi. - Było nieźle na początku, ale później trochę zabrakło. Każdy z nas zostawił serducho na bieżni. Jesteśmy w finale i na pewno powalczymy dalej - zapewniała. Jak się okazało, polski sztab, w którym znalazł się m.in. Filip Moterski, szef polskich sędziów, zaraz po biegu Polaków złożył protest związany z ustawieniem na trzeciej zmianie. Ten ostatecznie został odrzucony.Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport