World Athletics Relays w Kantonie to nie tylko zawody, które niedawno miały rangę mistrzostw świata w biegach rozstawnych, ale też faktyczna kwalifikacja do tegorocznych zmagań najlepszych lekkoatletów - mistrzostw globu, które we wrześniu odbędą się w Tokio. O ile jednak w zmaganiach sztafet kobiecych i męskich 4x400 metrów oraz 4x100 metrów, a także mieszanej 4x400 metrów stawką jest właśnie występ w Japonii - tu zostanie wyłonionych 14 z 16 uczestników, to w mikście 4x100 metrów jest trochę inaczej. Zmagania te debiutują w programie zawodów, ale w Los Angeles odbędzie się już walka o medale igrzysk olimpijskich. I dlatego tak ważne jest już budowanie składów na zawody, które w Kalifornii odbędą się za trzy lata. Deszcz w Kantonie, mokra bieżnia. Eksperymentalny skład Polaków w World Relays Polska drużyna pobiegła już w pierwszym biegu - w jego składzie było pięć ekip, dwie najlepsze uzyskiwały awans do niedzielnego finału. Dwie kolejne miały jeszcze na to szansę z czasami - w sumie odbyły się trzy biegi. I choć każdy kraj wystawiał dość eksperymentalny skład, to i tak wiadomo było, że faworytami są Stany Zjednoczone. W polskiej drużynie zaczynała Karolin Łozowska, czyli specjalistka od 400 metrów, później była Monika Romaszko. A kończyli panowie: Adrian Brzeziński i Marek Zakrzewski. Bieg polskiej drużyny nie wyglądał źle, być może na końcu byłaby walka o drugie lub trzecie miejsce, bo w ekipie USA zawiodła zmiana między Jadą Mowattem i Kendal Williams. I na tym udział Amerykanów się skończył. Polacy jednak powtórzyli ten błąd, na ostatnim przekazaniu pałeczki. Brzeziński nie zdołał jej podać Zakrzewskiemu, ten był już z przodu. Nie zmieścili się w strefie zmian, szanse więc przepadły. A wygrali Włosi - pierwszy historyczny czas to 41.11 s. W drugiej serii przebiła go jednak sztafeta Jamajki (41.04 s) i Wielkiej Brytanii (41.05 s). A najszybsi byli Kanadyjczycy w ostatnim biegu - wygrali w 40.90 s, atakując na ostatniej prostej z trzeciego miejsca.