Miesiąc przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich w Paryżu Anna Kiełbasińska skończyła 34 lata. Wierzyła w pożegnalny występ na imprezie czterolecia. Ale jednocześnie publicznie oznajmiła, że jeśli nie wywalczy kwalifikacji, pożegna się z wyczynowym sportem. Testem prawdy miały być czerwcowe mistrzostwa Polski w Bydgoszczy. Zawodniczka znalazła się na liście startowej biegu na 400 m, jednak po raz kolejny odezwała się kontuzja. To był koniec. Definitywny koniec. Polskie medalistki olimpijskie kończą karierę. Wzruszające pożegnanie w Chorzowie Kiełbasińska chciała zorganizować pożegnanie z pompą. "Mało kto był zainteresowany" Kiełbasińska zameldowała się w Paryżu jako ekspertka TVP Sport. Wcześniej próbowała jednak wcielić w życie ambitny plan, który... okazał się całkowitym niewypałem. - Gdy stało się jasne, że nie dam rady pojechać do Paryża jako zawodniczka, praktyczne od razu zajęłam się organizacją własnego mityngu pożegnalnego w Sopocie. Ale ostatecznie nie znalazłam na to funduszy. Wtedy spadła mi motywacja do trzymania formy i kolejnych treningów - ujawnia w rozmowie z WP Sportowe Fakty. - Miałam już gotową całą koncepcję i chciałam to zrobić z pompą. Okazało się jednak, że do realizacji tego planu jest potrzebny naprawdę duży budżet. Chcieliśmy ściągnąć zagraniczne gwiazdy, wybitnych zawodników, z którymi miałam okazję trenować i rywalizować przez te wszystkie lata. Wierzyłam w ten projekt, ale ostatecznie okazało się, że mieliśmy zbyt mało czasu i trudno nam było znaleźć sponsorów takiego wydarzenia. Niestety mało kto był zainteresowany - dodaje wicemistrzyni olimpijska z Tokio. Zamysł nie został jednak ostatecznie zarzucony. Kiełbasińska chce wrócić do swojego pomysłu. I nadal w niego wierzy. - Nie poddałam się jeszcze i bardzo chciałabym dokończyć ten projekt - zapewnia. - Może już nie w formie mojego pożegnania, ale chcę zorganizować mityng lekkoatletyczny w Sopocie. Pomysł jest naprawdę fajny i wierzę, że może niedługo uda się go zrealizować.