- Zrobiłam chyba wszystko, co po prostu mogłam. Treningowo nie wyglądam najlepiej, mentalnie także i nie będę tego ukrywała. Wiem, z jaką formą trzeba przyjechać na igrzyska olimpijskie, żeby walczyć o medale. I niestety spuszczam głowę, bo to nie jest ta forma. Jest mi bardzo ciężko - powiedziała nam Malwina Kopron, która przepadła w przedpołudniowych eliminacjach rzutu młotem. Malwina Kopron zapowiada dłuższą przerwę. "W końcu porządnie się wyleczę" Brązowa medalistka poprzednich igrzysk z Tokio poprawiała się w każdej próbie, ale wynik 67.68 m to zdecydowanie było zbyt mało, aby uzyskać awans do finału. - Od Tokio jest bardzo ciężko - gdy wypowiedziała te słowa głos ugrzązł jej w gardle. I chwilę walczyła o to, aby całkiem nie poddać się emocjom. Szybko opanowała płacz, przetarła oczy i przyznała, że świadomość, iż nie była w stanie w Paryżu spisać się lepiej, powinna pomóc jej w przetrawieniu wydarzeń ze Stade de France. Szalone biegi Polek. Jedna z nich aż złapała się za głowę. Tyle lat czekania i jest rekord - No tak, ale jeśli się w siebie nie wierzy, to po prostu tak jest. Bardzo ciężko cokolwiek zrobić. Moje treningi po prostu nie wyglądały za dobrze i w efekcie jestem w miejscu, w którym jestem. Jest mi bardzo przykro, ale teraz zrobię to, czego nie zrobiłam po Tokio, czyli po prostu odpocznę i w końcu porządnie się wyleczę - zapowiedziała zawodniczka AZS UMCS Lublin. Kopron na gorąco zaczęła rozprawiać o wielości problemów ze zdrowiem gdy zapytałem ją, jak szacuje, ile czasu może jej zabrać pełny proces odbudowania się fizycznego, gdyby miała się mu w pełni poddać. Podopieczna swojego dziadka, Witolda Koprona, dodała, że jest zmuszona zrobić tę przerwę także z uwagi na odzyskanie równowagi psychicznej, bo inaczej nie jest w stanie już nic poprawić. - Muszę złapać balans pomiędzy sportem i swoim życiem, a teraz tego balansu nie mam, bo cała rodzina podporządkowuje się pod mój sport. Mój narzeczony, mój dziadek, który jest ze mną wszędzie, a to po prostu nie wychodzi. Nie wiem, czy to kwestia tego, że odpocznę i za tym zatęsknię i będę to robiła lepiej... Ambicje mam jednak dużo wyższe, kiedyś rzucałam pod 75 metrów, więc wiem, że stać mnie na takie rzucanie, gdy będę w optymalnej formie - zapowiedziała pani Malwina. Wszyscy mówią tylko o Swobodzie. Nie potrafią pojąć. "Co tu się stało?!" Zawodniczka nie ukrywa, że kiedyś to wszystko było dla niej dużo łatwiejsze. - Brałam młot i byłam w stanie w ciągu paru rzutów poprawić jakiś element, który nie wyglądał za dobrze. A teraz biorę młot i tak naprawdę nie jestem w stanie nic poprawić. To mi pokazuje, że moja głowa jest już naprawdę bardzo zmęczona tym sportem. Z jednej strony cieszę się, że tutaj jestem, bo to moje trzecie igrzyska, ale z drugiej strony chcę już po prostu do domu i odpocząć z rodziną - odparła Kopron, potwierdzając słysząc zadane pytanie, do jakiego momentu doszła pod względem mentalnym. - Tak, to jest moment wypalenia zawodowego - wyznała. Artur Gac, Paryż