34-latka, w przeszłości trzykrotna medalistka mistrzostw Europy na koronnym dystansie 100 m, w swojej serii eliminacyjnej zajęła odległe 7. miejsce. Rezultat 7,41 to znacznie gorszy wynik od jej rekordu życiowego (7,26). Fakt, że był to najlepszy wynik w sezonie, nie miał kompletnie żadnego znaczenia, jeśli chodzi o odczucia zawodniczki. Popowicz-Drapała: Dostaję "po garach" i później jest mi ciężko się zebrać - Nie jestem oczywiście gotowa na bieganie w granicach życiówki, ale liczyłem na wynik w okolicach 7,30. Szwankuje mi start z bloku, dostaję "po garach" i później jest mi ciężko się zebrać, a później brakuje mi dystansu. A przecież wiadomo, że start z bloku na 60 m to główny element - surowo recenzowała swój występ Popowicz-Drapała. Mimo wszystko reprezentantka Polski stara się zachować spokój, a pomaga jej w tym ogromna rutyna. - Forma ma przyjść na mistrzostwa Polski i tego się trzymam. Jestem zbyt doświadczoną zawodniczą, żeby teraz od razu panikować - podkreśliła. Niedawno nasza zawodniczka zaliczyła znakomity debiut w biegu na 400 m w hali, czym uruchomiła lawinę spekulacji. Otóż jako pierwsza polska zawodniczka w historii w swoim premierowym starcie pod dachem na takim dystansie zeszła poniżej 53 sekund, osiągając czas 52,95. Gdyby trener "Aniołków" Aleksander Matusiński uznał, że warto dać szansę Popowicz-Drapale z myślą o halowych mistrzostwach Europy, ta byłaby w siódmym niebie. - Dziewczyny są na takim topie, że śmieję się, iż na razie mogę nosić za nimi torby i wiązać im kolce przed startem. Natomiast byłoby dla mnie ogromnym wyróżnieniem, gdyby uznano, że mogę wzmocnić ten zespół. Gdyby trener Matusiński zadzwonił, to pakuję się w nocy i jadę - uśmiecha się podopieczna trenera Jacka Lewandowskiego.