Anna Kiełbasińska to jedna z najbardziej utytułowanych polskich lekkoatletek ostatnich lat. Na koncie ma srebrny medal igrzysk olimpijskich w Tokio (2020) w sztafecie kobiecej 4x400 m. W tej samej konkurencji jest też wicemistrzynią świata z Dohy (2019). W 2022 roku wywalczyła trzy medale lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Monachium: srebrne w sztafetach kobiecych 4x100 m i 4x400 m oraz brązowy w biegu na 400 metrów. W tym roku z kolei zdobyła dwa brązowe medale halowych mistrzostw Europy w Stambule na 400 m i w sztafecie kobiecej 4x400 m. Cztery lata wcześniej w Glasgow była halową mistrzynią Europy w tej ostatniej konkurencji. Do swoich sukcesów dołożyła jeszcze srebrny medal igrzysk europejskich w rywalizacji drużynowej i sztafecie mieszanej 4x400 m. 33-latka to także finalistka mistrzostw świata w biegu na 400 m z Eugene (2022). Była wówczas ósma. W tym sezonie letnim wystąpiła kilka razy, ale borykała się z coraz większymi problemami zdrowotnymi. Od lat zmaga się z chorobą autoimmunologiczną, ale w trzech ostatnich największych problemem były - tak się wydawało - problemy ze ścięgnem Achillesa. Z tego powodu, po jednym starcie w mistrzostwach Polski, nie pojawiła się już na bieżni. Chwilę później ogłosiła decyzję o tym, że nie wystąpi w mistrzostwach świata w Budapeszcie. Justyna Święty-Ersetic opowiedziała o depresji. Padły poruszające słowa Lekkoatletyka. Anna Kiełbasińska cierpiała. Po schodach chodziła na czworaka Tym samym dołączyła do grona wielkich gwiazd naszej sztafety 4x400 m, które dotknął problem kontuzji. Urazy wykluczyły ze startu m.in. Igę Baumgart-Witan czy Justynę Święty-Ersetic. Z kolei Małgorzata Hołub-Kowalik miała przerwę macierzyńską. - Przez ostatnie trzy lata komunikowałam problem z Achillesami. Raz było lepiej, a raz gorzej, ale to był problem, który cały czas mi towarzyszył od 2020 roku. Czasami bywało bardzo ciężko już na początku sezonu. Przychodziła jesień, to odpoczywałam po sezonie i sytuacja się poprawiała. Tym bardziej że działałam. Było zatem ostrzykiwanie osoczem bogatopłytkowym, różne rehabilitacje i ciągłe okłady. Niewiele było takich nocy, kiedy bez niczego na Achillesach kładłam się spać - powiedziała Kiełbasińska w rozmowie z Interia Sport. Nasza lekkoatletka jeździła po wielu lekarzach, także za granicą, chcąc poznać opinie wielu z nich. Po pierwsze - chciała, by wreszcie ból ustąpił, a po drugie - chciała w końcu poznać przyczynę tego urazu, który męczył straszliwie latami. Momentami ból był tak potworny, że nawet chodziła po schodach na czworaka, bo inaczej nie była w stanie. Leczenie zachowawcze niewiele pomagało. Ból ciągle wracał. W tym roku stał się jednak nieznośny, że w końcu - jak sama powiedziała - doszła do ściany. Drażnił ją nawet ucisk skarpetki. - Zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko jest w ogóle tego warte. Nie może być jednak inaczej, jeśli nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować. Było naprawdę bardzo źle - dodała. Konieczna była operacja obu stóp. Są też dobre wieści Kilka dni temu Kiełbasińska opublikowała w relacjach w social mediach zdjęcia ze szpitala, na których widać było dwie zabandażowane stopy. Okazało się, że potrzebna była interwencja chirurgiczna, ale na szczęście sytuacja nie była aż tak zła, jak to początkowo wyglądało. Najważniejsza informacja jest taka, że ścięgna Achillesa są całe. - Zrobiłam badanie USG u pani Małgorzaty Król, która jest jedną z najlepszych radiolożek w Polsce. Badała mnie ponad godzinę. Zauważyła obrzęk na kości piętowej. Zwróciła też uwagę, że dobrze byłoby zrobić w tej sytuacji rezonans. Ten wykazał, że jest konflikt. Na kości piętowej pojawiła się bowiem narośl i to ona była winna całej sytuacji - powiedziała Kiełbasińska. Naszą lekkoatletką operował doktor Krzesimir Sieczych. A jak przebiegł sam zabieg? Co ze startem w igrzyskach? Jest plan Teraz przez pierwsze dwa tygodnie po wielogodzinnym zabiegu w całkowitym znieczuleniu, do którego trzeba było otworzyć stopę, Kiełbasińska ma się poruszać jak najmniej. Przez najbliższe dwa miesiące nie będzie mogła też biegać, ale w tym czasie będzie miała rehabilitację. Nasza lekkoatletka robiła zabieg z myślą o tym, by przygotować się do igrzysk olimpijskich w Paryżu. I taki jest właśnie plan. Najważniejsze jest to, że interwencja chirurgiczna nie wiąże się z zakończeniem kariery. - Oczywiście nie wiem, jak będzie, bo jestem tydzień po operacji. Na tym etapie mogę powiedzieć, że operacja się udała i to, co było do zrobienia, zostało dobrze wykonane. Wszystko goi się doskonale. Nie ma żadnych powikłań. Zobaczymy, jak będzie, bo dla mojego Achillesa to na pewno będzie nowa sytuacja. Będzie miał więcej przestrzeni - zakończyła Kiełbasińska. Nie żyje trener polskich mistrzyń. Zmarł w nocy w Poznaniu