Najpierw kibicom lekkiej atletyki w hali Ataköy Arena pokazała się Femke Bol. Genialna Holenderka, która dwa tygodnie temu ustanowiła kapitalny rekord świata (49,26 s), wymazując z tabel 41-letni wynik Jarmili Kratochvilovej. 23-latka z Amersfoort nawet nie starała się szybko ruszyć z bloków (czas reakcji to 0,313 s), pobiegła bardzo swobodnie. Przyspieszyła tylko przez chwilę na końcu pierwszego okrążenia, by zyskać bezpieczną przewagę nad rywalkami, a później kontrolowała bieg, niemal z uśmiechem na twarzy. Jakby od niechcenia uzyskała czas 52,35 s. Po niej wystąpiła jej rodaczka Lieke Klaver - ona pobiegła nieco inaczej: bardzo szybko na samym początku, już na zbiegu do wewnątrz miała sporą przewagę. Później zwolniła, ale nie pozwoliła drugiej Włoszce Alice Mangione za bardzo się zbliżyć. Wygrała więc z czasem 52,72 s. Anna Kiełbasińska jako jedyna "złamała" 52 sekundy. Polka nie kalkulowała Nasza faworytka, Anna Kiełbasińska, wystąpiła w ostatniej serii, gdy znała już całą sytuację. Trzykrotna medalistka Mistrzostw Europy ze Stadionu Olimpijskiego w Monachium ruszyła mocno, jej celem było dogonienie pędzącej szóstym torem Czeszki Terezy Petržilkovej. I to się stało, po 150 metrach Polka już prowadziła, a Czeszka starała się trzymać za jej plecami. I "na plecach" Polki Petržilková, a także trzecia Belgijka Helena Ponette awansowały do półfinału z bardzo dobrymi czasami, ich rekordami życiowymi - lepszymi od tego wyniku, który uzyskała Femke Bol. Polce zaś zmierzono 51,77 s. - To wynik w pobliżu rekordu tego sezonu, a eliminacje są dla mnie bardziej stresujące niż cała reszta. Łatwiej awanswować do finału z półfinału niż z eliminacji do półfinału - mówiła w TVP Sport wicemistrzyni Polski. - Zależało mi na tym, by zapewnić sobie dobry tor w półfinale, bo dzięki temu być może będę mogła zaoszczędzić trochę sił na finał - dodała Kiełbasińska. Biegi półfinałowe jeszcze w piątek - o godz. 17.55 i 18.03.