Na razie zawodnicy przygotowują formę fizyczną i kondycję przed zajęciami ściśle technicznymi. - Teraz staramy się robić wszystko, a główne ukierunkowanie już na treningi specjalistyczne w pchnięciu kulą będzie w grudniu i styczniu. Na razie jest to taka zabawa treningowa i chodzenie po górach - mówi Haratyk. Mistrz Europy z Berlina, mistrz Polski i aktualny rekordzista Polski nie ukrywa, że nie przepada za pokonywaniem górskich szlaków. - Lubię oglądać góry, być na szczycie, ale chodzić po górach to już niespecjalnie. Wiadomo jednak, że trzeba troszkę tej kondycji złapać, więc pokonuję kilka kilometrów dziennie. Wcześniej dobrze wypocząłem, ale nie czuję się, jakbym zaczynał od nowa - dodaje. Rok 2021, oczywiście o ile wszystkie imprezy zostaną przeprowadzone, zapowiada się morderczo, bo oprócz letnich igrzysk olimpijskich zaplanowane są również przeniesione z 2020 roku na drugą połowę marca halowe mistrzostwa świata w Chinach, a kilka tygodni wcześniej, w dniach 4-7 marca, w Toruniu mają odbyć się halowe mistrzostwa Europy. - W tej chwili czuję się całkiem fajnie i myślę, że może to być dobry sezon. Fajnie jest dużo startować, ale tylko wtedy, gdy jest się w formie. Wtedy ona nie znika w jeden dzień. Jest po prostu łatwiej trafić, gdy są najważniejsze zawody. Mnie to pasuje - mówi Haratyk, choć nie ukrywa, że najważniejsze będą dla niego igrzyska olimpijskie. - Jeśli będę w dobrej formie to będę startował w halowych mistrzostwach Europy w Toruniu, ale jeśli coś będzie nie tak, to lepiej będzie odpuścić, by się nie leczyć przed igrzyskami - mówi. Na progres w najbliższym sezonie liczy Jakub Szyszkowski, który w 2020 roku sprawił niespodziankę na mistrzostwach Polski, pokonując Konrada Bukowieckiego i zdobywając srebrny medal. - Ten sezon był wyjątkowy, bardzo specyficzny. Życiówki nie udało się zrobić, ale wyniki były dobre i równe. Cieszę się, że na mistrzostwach Polski udało mi się przełamać serię brązowych medali i zdobyłem srebrny. Niestety, 16 września doznałem bardzo poważnej kontuzji, ale dzięki leczeniu i rehabilitacji udało mi się już wrócić do normalnych treningów. Nie powinno mi to przeszkodzić w przygotowaniach do igrzysk - mówi Szyszkowski. Zawodnik AZS AWF Katowice cieszy się z rozpoczęcia przygotowań w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem. - Jak co roku zaczynamy w Zakopanem, gdzie robimy dużo wycieczek w góry. Później, jeśli oczywiście będzie to możliwe, będziemy trenować w Spale, gdzie spędzimy właściwie całą zimę. Pierwsze poważne zawody to halowe mistrzostwa Europy w Toruniu. A później? Halowe mistrzostwa świata w Chinach i igrzyska, gdzie będę chciał zaprezentować się jak najlepiej - wymienia. Szyszkowski cieszy się, że Polska stała się potęgą w rzutach, w tym także w pchnięciu kulą. - Michał Haratyk i Konrad Bukowiecki znają już smak medalu i będą walczyć o kolejne, a ja mam nadzieję, że uda mi się do nich dołączyć. Na ostatnich mistrzostwach Europy zabrakło mi trzech centymetrów do finału, a na mistrzostwach świata jednego. Liczę, że ten pech się skończy, bo mam na swoim koncie już pięć ważnych imprez, w których przegrywałem o włos - dodaje. Szyszkowski nie ukrywa, że lubi do sezonu przygotowywać się w COS w Spale, gdzie jest pełnowymiarowa hala lekkoatletyczna. - Jestem wielkim miłośnikiem treningów i lubię się zamęczać, więc klimat COS w Spale mi bardzo odpowiada. Ale do Zakopanego też bardzo lubię przyjeżdżać. Wiadomo, że zimą potrzebujemy hali, więc Spała jest idealna, ale na tym etapie, na którym jesteśmy teraz, to Zakopane jest świetne - podkreśla. KN, Informacja prasowa