W stolicy Austrii panowała idealna pogoda, ale i tak 39-letniemu Gebrselassie nie udało się pokonać trasy, tak jak zapowiadał, poniżej jednej godziny. Dwukrotny mistrz olimpijski (1996, 2000) na 10 000 m po ok. dziewięciu kilometrach oderwał się od stawki i do mety podążał samotnie. W poprzednich latach 27-krotny rekordzista świata na różnych dystansach pokonywał półmaraton w Wiedniu w czasie 1:00,18 (2011) i 1:00,52 (2012). - Nie wykluczam, że za rok znowu tu przyjadę. Atmosfera jest wspaniała. Tu trzeba po prostu być, by to zrozumieć - powiedział i przyznał, że z wyniku jest również zadowolony. - Chciałem uzyskać lepszy czas, ale i tak jest dobrze. Chyba za szybko zacząłem i później zabrakło mi siły. Rezultat poniżej godziny na tej trasie jest możliwy - ocenił. Teraz Gebrselassie planuje wrócić do domu i tam przygotowywać się do kolejnych startów. Na razie ma zaplanowane dwa biegi - 18 maja w Bernie na 19 mil i 26 maja w Manchesterze na 10 km. Nie wiadomo jeszcze czy jesienią nie wystąpi w berlińskim maratonie, gdzie już raz poprawiał rekord świata. W Wiedniu równolegle zorganizowano maraton. Najszybszy był Kenijczyk Henry Surgut - 2:08.19. W pierwszej piątce byli sami jego rodacy. Surgut po raz trzeci wygrał w stolicy Austrii, ale tym razem sporo zabrakło mu ponad minuty do należącego do niego rekordu trasy - 2:06.58. Wśród kobiet również zwyciężyła Kenijka Flomena Cheyech - 2:24.34.