Skrzyszowska uzyskała czas 12,70. Druga w jej biegu była Holenderka Nadine Visser - 12,76. Najszybsza w eliminacjach była Nigeryjka Tobi Amusan z rekordem Afryki - 12,40. Wynik Polki był ósmym czasem poranka. "To był dobry bieg. Eliminacje okazały się nieco łatwiejsze niż myślałam, bo dwie dziewczyny mające szanse na awans nie dobiegły do końca. Ścigałam się tak naprawdę z Visser. To był kontrolowany bieg. Chciałam to bezpiecznie przejść, ale nie mogłam sobie odpuścić, bo to są płotki i nie można tak robić. Sami widzicie, ile jest wywrotek" - powiedziała dziennikarzom Skrzyszowska. Przyznała, że usłyszała od jego z zagranicznych trenerów bardzo pozytywną opinię o swojej technice. "Powiedział, że technicznie jestem jedną z najlepszych w stawce. Mocno mnie to zbudowało" - przyznała 21-latka. Na rozgrzewkę szła zestresowana, ale po niej wychodziła już uśmiechnięta. Wie bowiem, że z formą przygotowaną przez nią i tatę-trenera Jarosława Skrzyszowskiego jest wszystko w porządku. "Chciałabym poprawić rekord życiowy (12,62 z tego roku — PAP). To może dać finał" - oceniła płotkarka. Lekkoatletyczne MŚ. Pia Skrzyszowska z awansem do półfinału Przyznała, że bardzo podniosły ją na duchu świetne występy w Eugene Damiana Czykiera, który był czwarty na 110 m ppł, a także koleżanki z grupy treningowej Anny Kiełbasińskiej - finalistki na 400 m. "Damian mi powiedział przed wylotem do kraju, żebym się nie spinała, bo nic nie muszę. Mówił, abym się tym dobrze bawiła. Tak zamierzam robić" - przyznała Skrzyszowska. Tytułu z 2019 roku w Dauhy nie obroni Amerykanka Nia Ali, która potknęła się na jednym z płotków, przewróciła i nie dokończyła biegu. Odpadła z rywalizacji druga z Polek - Klaudia Siciarz, która osiągnęła czas 13,27 i w swojej serii była szósta. Nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. "Nie komentuję" - rzuciła i poszła dalej. Z Eugene - Tomasz Więcławski