Polka zabrała Polce najlepszy czas w Europie. Po pasjonującym finiszu. Mama zapowiedziała
Weronika Lizakowska pokazała wielką sportową klasę już w zeszłym roku w Paryżu, pobiła rekord Polski na 1500 metrów, choć nie awansowała do finału. A smak finału olimpijskiego zna Australijka Linden Hall, była szósta w Tokio. I na ostatnią prostą w Memoriale Ireny Szewińskiej wyszła jeszcze pierwsza, ale już czuła oddech Polki. A Lizakowska zaatakowała, wygrała mityng, w świetnym czasie 4:01.99. Żadna Europejka nie biegała w tym sezonie letnim szybciej.

3:57.31 - tyle uzyskała 10 miesięcy temu w Paryżu Weronika Lizakowska w półfinałowym biegu na 1500 metrów. I była po nim załamana, bo tak fantastyczny występ dał rekord Polski, ale nie dał awansu do walki o medale. A to udało się Klaudii Kazimierskiej, mimo że w swoim biegu była nieco wolniejsza.
Teraz, 30 maja 2025 roku, obie mają najlepsze rezultaty na tym dystansie w zmaganiach na stadionie. Do piątku tą pierwszą była Kazimierska (4:03.26), rywalizująca teraz za oceanem. A w piątek przebiła ją właśnie Lizakowska, po kapitalnych zawodach w Bydgoszczy.
W Memoriale Ireny Szewińskiej we wspaniałym stylu pokonała na finiszu Linden Hall z Australii, znaną i cenioną specjalistkę od tego dystansu, finalistkę mistrzostw świata i igrzysk.
Szóstą zawodniczkę z Tokio.
Weronika Lizakowska najlepsza w Memoriale Ireny Szewińskiej. Na ostatnich 100 metrach liczyła się tylko ona i Australijka
Tydzień temu w Chorzowie Weronika Lizakowska zdecydowała się na rywalizację na 800 metrów, czyli na dystansie Anny Wielgosz. A Wielgosz - i wtedy, i teraz - dość nieoczekiwanie przeniosła się na 1500 metrów, co pewnie ma znaczenie w planach treningowych. I nasza halowa mistrzyni Europy z Apeldoorn świetnie zaczęła, choć było jasne, że takiego tempa nie będzie w stanie wytrzymać. A i tak pobiła rekord życiowy na tym dystansie - 4:09.44, pobiegła szybciej o ponad cztery sekundy niż w Chorzowie.

I tu warto zaznaczyć, że dwa tygodnie temu w Dosze Lizakowska pobiegła wolniej niż teraz Wielgosz, o sekundę. I była tym trochę załamana.
A teraz forma już wróciła, na samym końcu została tylko ona i Linden Hall. Polka zaatakowała Australijkę 40 metrów przed metą, wytrzymała to tempo, choć i rywalka miała apetyt na sukces. Lizakowska skończyła w 4:01.99, Hall miała 4:02.11.
- Czułam, że mogę wygrać ten bieg i to mnie napędzało. A jestem przeszczęśliwa, bo to pierwszy raz w zawodach tej rangi. Mama przyjechała i miała rację, zapowiedziała mi to - mówiła Lizakowska w Polsacie Sport.
- Bardzo się cieszę, nie wierzyłam, że będzie aż tak szybko. 4:05 i byłabym zadowolona. A 4:02 pokazuje, że wszystko jest na dobrej drodze - dodała.
