Radości Lizakowskiej nie sposób było się dziwić, bo za jednym zamachem, choć w doborowej stawce zajęła siódme miejsce, "odhaczyła" kilka istotnych spraw. Po pierwsze ustanowiła nowy rekord życiowy na 1500 m, po drugie uzyskała minimum na halowe mistrzostwa świata, które w dniach 1-3 marca odbędą się w Glasgow. A po trzecie, i wcale nie ostatnie, zapewniła sobie mnóstwo punktów do rankingów. Weronika Lizakowska w szoku po raz pierwszy. "Latem to było moim marzeniem, a tu teraz?" Bieg był szalenie szybki, o czym świadczy wynik zwyciężczyni Freweyni Hailu. 22-letnia reprezentantka Etiopii uzyskała fantastyczny czas 3:55.28, który okazał się być najlepszym w tym roku rezultatem na świecie. Przy okazji jest to zarazem czwarty rezultat w historii tego dystansu w hali. Ale wróćmy do Lizakowskiej, 25-latki z klubu KUKS Remus Kościerzyna, która po biegu w toruńskiej arenie także miała swoje wielkie chwile. Tym bardziej emocjonalne, że nie spodziewała się, iż będzie w stanie zademonstrować taką formę. - Kurde, jest 4:05, ale czy na pewno? Jeszcze cztery dni temu nie pomyślałabym, że pobiegnę taki wynik. Przecież gdybym pobiegła w granicach tego, co na stadionie, czyli 4:07.99, to już by znaczyło, że wykonałam fajny progres. W życiu nie spodziewałam się, że teraz tego dokonam. Latem to było moim marzeniem, a tu teraz? - dzieliła się emocjami podopieczna trenera Wojciecha Pobłockiego, a jej wyraz twarzy komunikował dokładnie to samo, co wypowiadane słowa. Zapytana o taktykę, czy chodziło o to, żeby w miarę możliwości trzymać się najszybszych przeciwniczek, potwierdziła. - Cel był taki, żeby trzymać tempo, choć widziałam, że jest bardzo szybko. W założeniu miałam biec bardziej w środku, ale gdybym to zrobiła, chyba by mnie "postawiło". Tak że mogę się tylko cieszyć, że bieg tak się ułożył, a na końcu wynik wyprzedził założenia. Inna sprawa, że jeszcze bardziej chciałam zaryzykować, pójść nawet mocniej - radowała się bez końca. Możliwość biegania ze światową czołówką na tak wyjątkowych mityngach, jak Copernicus Cup, zaliczanych do prestiżowego cyklu World Athletics Indoor Tour Gold, ma dla Lizakowskiej nieprzecenione znaczenie. Lizakowskiej szok numer dwa. "Naprawdę, już trzecie miejsce?" - Czerpię z tego ogromne doświadczenie oraz uczę się, że z takimi dziewczynami też można powalczyć. Choć może jeszcze niekoniecznie teraz, z najlepszymi - sama postawiła się do pionu. Wracając do początkowej wyliczanki, czwartą "pieczenią" Lizakowskiej jest awans - na co zwrócił uwagę branżowy profil Athletics News na portalu X, na 3. miejsce w polskich tabelach historycznych 1500 metrów kobiet w hali. Gdy Lizakowska to usłyszała, nie posiadała się z radości. - Naprawdę, już trzecie miejsce? Wow. Po raz drugi jestem w szoku. Będę sobie codziennie odświeżała tą wiadomość, żeby się tym trochę nacieszyć. Jeśli szukać dodatkowego bodźca, to nic lepszego mi nie potrzeba - podkreśliła zawodniczka, zwracając uwagę, że w tym roku najmocniej celuje w start na mistrzostwach Europy w Rzymie, a przede wszystkim pragnie wystąpić na igrzyskach w Paryżu. - To ogromne marzenie. Wszystko robię w tym kierunku, w stu procentach słuchając się trenera, nie kwestionując niczego, co zaordynuje - puściła oko Lizakowska.