Rzeczywiście jak na razie w korespondencyjnym pojedynku Szymański jest minimalnie lepszy. Świetnie rozpoczął sezon - na mityngu w Luksemburgu przebiegł dystans w 7,41 s. Holloway ma za sobą jeden start - wygrał w Bostonie w czasie 7,42 sekundy. - Wystrzelił jak z katapulty - przyznał Sebastian Chmara, prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. - Jak spotykamy się tu w Łodzi na mityngu Orlen Cup, to zastanawiamy się, czy pękną rekordy Polski. Poprzeczka wisi już jednak wysoko, zwłaszcza u Kuby. Jeśli on zbliży się do tego, co już w tym sezonie pobiegł, to będzie wyjątkowo dobrze. Szymański co roku jest szybszy w hali. 7,59 (2022), 7,53 (2023), 7,46 (2024) i teraz 7,41 sekundy, co jest rekordem Polski. W Europie na 60 m ppł szybciej od Szymańskiego biegał tylko Colin Jackson (7,30), a rekordzistą świata jest właśnie Holloway (7,27). Amerykanin to od lat światowy szczyt w biegach przez płotki, zarówno na 110 m, jak i na 60 m. Właściwie nie przegrywa. Na otwartym stadionie jest mistrzem olimpijskim (Paryż) i wicemistrzem (Tokio), a także trzykrotnym mistrzem świata. W hali dwa razy wygrał mistrzostwa świata na 60 m ppł. Na listach światowych w tym roku liderem na razie jest Polak. - Pierwszy raz jest taka sytuacja, że po starcie Holloway’a, to nie on jest na czele. To pokazuje, że złoto halowych mistrzostw świata nie jest jeszcze jemu przypisane - twierdzi Szymański. 23-letni zawodnik podkreśla, że 7,41 sekundy to jeszcze nie koniec jego możliwości. - Granic moich nie widać. Nawet gdy bieg jest udany, jak ten w Luksemburgu, to i tak są braki. Jest jeszcze sporo setnych do urwania. To nie są słowa rzucone na wiatr, tylko tak wynika z analizy. To jeszcze nie był idealny bieg - twierdzi Szymański. Jakub Szymański: To jeszcze nie był idealny bieg I mówi wprost, że chce pokonać niepokonanego na 60 m ppł Hollowaya. Rzeczywiście trudno znaleźć dzień, w którym Amerykanin z kimś przegrał. Według World Athletics nie było takich zawodów. Pierwsza okazja do bezpośredniego pojedynku Szymańskiego z Holloway'em będzie 13 lutego na mityngu we francuskim Lievin. Na razie Amerykanin z Polakiem prowadzi 6:0. - Chcę doznać tego zaszczytu, że właśnie ja pokonam Holowaya. Na to pracuję i chcę, by moje nazwisko wybrzmiało jako osoba, która z nim wygrała - dodaje Szymański. Pod wrażeniem biegu Polaka jest też Artur Partyka, dwukrotny medalista olimpijski. - Kuba to rakieta niesamowita. Ten wynik 7,41 sekundy, to jest wielka rzecz. Grant Holloway jest specjalistą od hali. On nie przegrywa, to jest jego dystans - podkreśla Partyka. - Jeżeli Kuba na mityngu w Lievin pokona Hollowaya, to będzie to taki sukces, jak mi czasem udawało wygrać z Javierem Sotomayorem. To jest bardzo trudne pokonać zawodnika na takim poziomie, kiedy jest w formie. Zdarzało się, że coś go bolało, skoczył 2,32 m, a mi wyszedł start na 2,35. Natomiast stanąć obok takiego faceta i wygrać z nim, kiedy jest w formie, kiedy biega szybko, to byłaby duża sprawa. Kubie w tym sezonie halowym będziemy mocno kibicować.