Polak pofrunął ponad osiem metrów, w stawce gigantów. Padł rekord mistrzostw Europy
Miltiadis Tentoglou, Simon Ehammer, Mattia Furlani - już te trzy nazwiska wystarczą, by pokazać poziom konkursu w skoku w dal podczas drużynowych mistrzostw Europy w Madrycie. A obok nich pokazał się nasz Piotr Tarkowski, który dwa tygodnie temu ustanowił rekord życiowy (8.04 m). Tyle że w małym mityngu, a teraz ciążyła na nim presja punktów dla Polski na stadionie Vallehermoso. I już w pierwszej kolejce błysnął, oddał skok na 8.02 m. A później dorzucił centymetr, skończył czwarty.

W ostatnim dziesięcioleciu spośród polskich lekkoatletów skoki na ponad 8 metrów regularnie oddawał tylko Tomasz Jaszczuk, w 2021 roku w mistrzostwach Polski w Poznaniu ta sztuka udała się też Andrzejowi Kuchowi (8.05 m). I to do dziś jest najdalszy skok w wykonaniu Biało-Czerwonych.
Rok później swoje pierwszą "ósemki" zaliczył Piotr Tarkowski - najpierw w halowych MP w Toruniu (8.01 m), później latem w mistrzostwach Polski w Suwałkach uzyskał 8.03 m. W kolejnych sezonach miał problemy z kontuzjami, od niedawna znów jest w wybitnej formie. Aż wreszcie dwa tygodnie temu w niewielkim mityngu w Białej Podlaskiej 25-latek pofrunął na 8.04 m.
I gdy to on został wybrany przez PZLA to składu Polski na drużynowe mistrzostwa Europy w Madrycie, można było całkowicie tę decyzję zrozumieć. A zawodnik AZS AWF Biała Podlaska szybko pokazał, że była bardzo słuszna.
Drużynowe mistrzostwa Europy. Rewelacyjna postawa Piotra Tarkowskiego. Pierwszy skok załatwił sprawę
Mogliśmy liczyć w tej sytuacji, że będący w życiowej formie Polak powalczy o miejsce w środku stawki. Naprawdę trudno było oczekiwać czegoś więcej, skoro aż ośmiu rywali skakało w tym roku dalej od niego. A w tym gronie byli giganci, z dwukrotnym mistrzem olimpijskiem Mitiadisem Tenteglou oraz halowym mistrzem świata z Nankinu i medalistą igrzysk z Paryża Mattią Furlanim na czele.

Polak nie był jednak żadnym kopciuszkiem w tym gronie. Już w pierwszej kolejce załatwił sprawę dodatkowych dwóch prób, bo przecież tylko ośmiu najlepszych miało prawo do skoków numer cztery i pięć. Wykorzystał wiatr w plecy (+0,9 m/s), dobrze trafił w belkę (zapas 5,9 cm) i poleciał daleko. Wręcz bardzo daleko - 8.02 m dawało wtedy drugie miejsce (za Grekiem - 8.15 m), a po pierwszej serii - trzecie (Furlani - 8.03 m).
Później Polak niemal powtórzył swój wyczyn, choć wiatr był tym razem minimalnie niesprzyjający - 7.97 m. Chwilę wcześniej kibice na stadionie westchnęli, gdy Tentoglou pobił rekord drużynowych ME - skoczył aż 8.46 m. A jeszcze miał spory zapas na belce.
Niespokojny był za to Simon Ehammer, doskonały wieloboista, ale też i skoczek w dal. Jego życiówka to 8.45 m, w tym roku skoczył 8.34 m. A tu spalił dwie pierwsze próby. W trzeciej poprawił się na "bezpieczne" 7.87 m, ale dawało mu to siódmą pozycję. I nie był pewny awansu. Trzy skoki zawalił zaś Justin Sluijter, co oznaczało "zerówkę" dla prowadzącej w klasyfikacji Holandii.
Polak wciąż zaś imponował, w trzeciej kolejce poprawił się na 8.03 m, znów trafił w belkę. Mogliśmy już naprawdę mocno liczyć nawet na więcej niż 10 punktów do rankingu. I awans w generalce na trzecią pozycję, przed Hiszpanię.
Później pojawiła się niepewność, Tarkowskiego wyprzedził Szwed Thobias Montler (8.08 m), zepchnął Polaka na czwartą pozycję. Tak było na starcie piątej serii. Gdyby teraz naszego 25-latka ktoś jeszcze przeskoczył, np. Ehammer, Tarkowski nie dostałby już szóstej szansy w tym konkursie - ona jest dla czterech najlepszych.
Tak się jednak nie stało, Polak utrzymał czwarte miejsce. I zagwarantował naszej drużynie 13 punktów. Szkoda ostatniej kolejki, Polak przekroczył wybicie o 6 cm. A skoczył około 8.15 m.
Konkurs wygrał Tentoglou (8.46 m), przed Szwedem Montlerem (8.08 m) i Furlanim (8.07 m).
