Gdy jesienią zeszłego roku lekkoatletyczne środowisko przyznawało "Złote Kolce" podczas uroczystej gali, główne nagrody przypadły wicemistrzom świata: Natalii Kaczmarek i Wojciechowi Nowickiemu. Nie było to żadne zaskoczenie - jako jedyni zdobyli medale w Budapeszcie, Nowicki równo rzucał przez cały sezon, a Kaczmarek zbliżyła się do rekordu Polski na 400 m Ireny Szewińskiej. Na scenę wyszedł też zaledwie 17-letni wtedy Marek Zakrzewski - otrzymał tytuł "Odkrycia roku". I nie powinno to dziwić, choć przecież nastolatek ze Słupska błysnął już w 2022 roku, gdy w Jerozolimie w fantastycznym stylu zdobył złoto na 100 w mistrzostwach kontynentu juniorów młodszych. Zeszłego lata powtórzył ten wyczyn, ale już w kategorii U-20, rywalizując ze znacznie starszymi od siebie sprinterami. Mało tego, sięgnął po złoto na 100 i 200 m, z walki w sztafecie o kolejny krążek wyeliminowała go kontuzja. Okazała się na tyle poważna, że Zakrzewski nie pojechał też na seniorskie mistrzostwa świata do Budapesztu, tam mógł również pomóc sztafecie 4x100 m. Polacy wygrali oba biegi w Luksemburgu, mieli podobne czasy. Minimalnie szybszy był ten starszy: Albert Komański Ten rok młody Polak zaczął fantastycznie - w niedzielę w Luksemburgu wygrał swój bieg na 200 m, odpierając atak na ostatniej prostej Szwajcara Felixa Svenssona, który na stadionie przebiegł już ten dystans w 20.43 s. Zakrzewskiemu zmierzono czas 20.80 s - to jego nowy rekord życiowy w hali, choć nie pozwolił na triumf w całym mityngu. Nie było bowiem biegu finałowego - rywalizacja odbywała się w dwóch korespondencyjnych biegach, a w pierwszym o trzy setne szybszy był inny Polak, Albert Komański. Okazało się jednak, że 18-latek ze Słupska pobił rekord Europy do lat 20 na tym dystansie, sam tym zresztą był mocno zaskoczony. - Ten rekord to jest coś, czego zupełnie nie oczekiwałem, jeśli mam być szczery. Ciągle mam wiele pracy do wykonania - zaznaczył Zakrzewski w swoim wpisie na Instagramie. I dodał, że po ostatnim zgrupowaniu poznał swoje słabe punkty, a teraz chce jej poprawić. Rekordowy wynik Marka Zakrzewskiego. Polak zaczął szukać specjalisty, u którego mógłby się... poddać kontroli antydopingowej Co ciekawe, zaraz po swoim biegu Marek Zakrzewski zaczął szukać na terenie pięknego halowego kompleksu lekkoatletycznego kontrolera, u którego mógłby przejść test antydopingowy - i to z własnej woli. O ile jego rezultat znalazłby się na oficjalnej liście Polaka, to bez wyników takiej kontroli nie mógłby zaistnieć jako rekord kontynentu. Jak się okazuje, ważną rolę spełnił tu trener 18-latka Tomasz Czubak, który do dziś jest - od blisko 25 lat - rekordzistą kraju na 400 m na stadionie. "Dobrze, że dostałem telefon od trenera, który wiedział o tym przepisie i polecił mi poszukać kogoś odpowiedzialnego za kontrolę. W przeciwnym wypadku rekord nie byłby już oficjalny, a ja dowiedziałbym się o tym z tego komentarza" - napisał później w portalu X (dawny twitter).