O rodzinie Rodziaków z Wielkopolski nie było dotąd zbyt głośno, może jedynie Damian gdzieś tam próbował przebijać się wśród seniorów w rzucie dyskiem, 21-letni lekkoatleta w Bydgoszczy zdobył nawet brązowy medal. Niespełna 20-letni Karol skończył tam dwunasty, w pchnięciu kulą obaj też byli dość daleko, nie tylko za Michałem Haratykiem i Konradem Bukowieckim. Najmłodszy Damian, od dwóch miesięcy 17-latek, idzie w ich ślady, choć na razie w młodszych kategoriach. Dwa tygodnie temu w Lublinie wygrał Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży w obu tych konkurencjach, w obu też walczy o medale w juniorskich mistrzostwach Europy. I z jednym złotem już na pewno ze Słowacji wróci. Brat zaciągnął brata, a później obaj wciągnęli tego najmłodszego. Ogromny talent, już to pokazał To właśnie w Lublinie Jakub Rodziak mówił dla PZLA, że do sportu pchnęli o bracia. - Damiana zauważono na zawodach szkolnych, poszedł a trening. A później zaciągnął drugiego brata, Karola, który też pcha i rzuca. A jak się zaczął koronawirus, to wciągnęli i mnie. A dziś bez trenowania mi ciężko, codziennie myślę o treningu, nawet w głowie sobie to wszystko układam. Wzoruję się na Piotrze Małachowskim, ale chciałbym przebić osiągnięcia brata - stwierdził. Dziś obaj bracia są już w jego cieniu. Wszyscy fani młodzieżowej lekkoatletyki spodziewali się zapewne, że pierwszy medal dla Polski zdobędzie w piątek Krzysztof Grochowski, jeden z dwóch największych faworytów w skoku w dal. Tyle że dziś nie fruwał daleko powyżej 7.50 m, a tylko w okolicy tego miejsca - wystarczyło do czwartego miejsca. Jakub Rodziak miał już wtedy za sobą eliminacje pchnięcia kulą, w piątek uzyskał w nich 18.17 m, wystarczyło to do szóstej lokaty. Jego życiówka to bisko 20 metrów, forma jest doskonała, może tu powalczyć o medal. Złoto w rzucie dyskiem, trzy najdalsze rzuty w konkursie. Kapitalny konkurs Jakuba Rodziaka Pierwszy bowiem zdobył w rzucie dyskiem. Zaczął w miarę spokojnie, tak się wydawało. A półtorakilogramowy dysk poleciał niemal na 60. metr - 59.23 m dało mu od razu drugą pozycję. A później już całkowicie skasował rywali, którzy oniemieli. Zanim jeszcze zdołał wskoczyć na szczyt rankingu, Ukrainiec Danyło Batarczuk (60.22), a później Irlandczyk Ian Crampton - wynikiem 60.55 bijąc rekord swojego kraju. Reszta należała już do Rodziaka. W drugiej kolejce Polak uzyskał 61.89 m, objął prowadzenie. W trzeciej był najlepszy w tym roku wynik na świecie (64.21 m), później 62.08 m, a w piątej kolejce prawdopodobnie najdalszy rzut, ale minimalnie poza promień. Gdy zaczynała się ostatnia seria, miał ponad trzy metry przewagi nad drugim Jarosławem Lystopadem z Ukrainy. Było jasne, że nikt mu tego złota nie odbierze, gdy Lystopad w ostatniej próbie uzyskał 60.48 m. Polak, trochę zdekoncentrowany, wypadł po chwili z koła, ale to nie miało znaczenia. Został mistrzem Europy, być może właśnie w ten sposób rozpoczął swoją piękną międzynarodową karierę. I kiedyś pójdzie w ślady Piotra Małachowskiego, na którym się przecież wzoruje.