Patrząc na rozwój Alberta Komańskiego i Marka Zakrzewskiego, o przyszłość polskiego sprintu nie trzeba się jakoś specjalnie obawiać. A jeśli dodać tego zeszłoroczne świetne wyniki nieco starszego od nich Dominika Kopcia, bardzo dobre występy męskiej sztafety - można tylko zacierać ręce. Komański wkrótce skończy 24 lata, ma aż 196 cm wzrostu - w teorii idealne warunki do szybkiego biegania, niczym Usain Bolt. Zwrócił na siebie uwagę w lutym zeszłego roku, gdy w mistrzostwach Polski w Toruniu przebiegł 200 metrów w hali w 20.56 s - do rekordu Polski Marcina Urbasia zabrakło zaledwie pięciu tysięcznych. - Nie ukrywam, że latem chciałbym regularnie biegać poniżej 20,50 s, a celuję w to, by biegać poniżej 20,30 s - mówił wtedy. To pierwsze w miarę się udało, w Bydgoszczy zmierzono mu czas 20.49 s., w Chorzowie - 20.50 s, ale mistrzostwa świata w Budapeszcie nie poszły po myśli wysokiego zawodnika z Podkarpacia. Marek Zakrzewski jest zaś pewnym przeciwieństwem sprintera z Podkarpacia - i nie tylko dlatego, że pochodzi ze Słupska. Dużo niższy, niedawno dopiero skończył 18 lat, za to krępy i posiadający dynamit w nogach. W znakomitym stylu zdobył złote medale mistrzostw Europy do lat 20, 200 metrów przebiegł wcześniej w Lublinie w 20.51 s. Może i poprawiłby ten wynik w Jerozolimie, ale cieszył się ze złota już kilka metrów przed kreską. Do Budapesztu nie pojechał, bo w Izraelu doznał kontuzji mięśniowej. Dziś obaj zmierzyli się ze sobą, choć nie do końca bezpośrednio, w mityngu w Luksemburgu - mającym dość wysoką rangę World Athletics, więc też i odpowiednio "wycenianym" do światowego rankingu. Świetny finisz Komańskiego, rekordzista Czech już był prawie pewny sukcesu. I ten czas! Komański wystąpił w pierwszym biegu - mimo sześciu torów, zajęte w obu były tylko cztery (dwa wewnętrzne zostały puste). Polak biegł po tym najbliżej trybun i wydawało się, że nie da rady pokonać reprezentanta Czech Ondřeja Macíka. A to przecież półfinalista mistrzostw świata z Budapesztu, w eliminacjach przebiegł tam ten dystans na stadionie w znakomitym czasie 20.40 s. I to Macík wyszedł na pierwszej pozycji z ostatniego łuku, Polak jednak się napędził, a na ostatnich metrach pomknął do przodu niczym pociąg ekspresowy. Zyskał ponad metr przewagi nad rywalem, zegar wskazał ostatecznie 20.75 s. Później czas skorygowano o dwie setne, na 20.77 s, ale przecież rok temu Komański zaczynał starty, choć trochę wcześniej, od poziomu 21.71 s. Barierę 21 sekund złamał dopiero podczas mistrzostw Polski w drugiej połowie lutego. Niewykluczone, że pobicie życiówki będzie celem wysokiego sprintera Resovii. Marek Zakrzewski nie dał się ograć na finiszu. Szwajcar odważnie zaatakował Marek Zakrzewski, podwójny mistrz Europy juniorów, na 100 i 200 m wystąpił kilka minut później, w drugiej serii. 18-latek ze Słupska został gorąco przywitany przez spikera, jego osiągnięcia w kategoriach młodzieżowych budzą duży podziw. Tyle że nigdy w karierze nie udało mu się zejść poniżej 21 sekund w hali, choć dokonał już tego na stadionie. Tam się biega jednak inaczej, duży wpływ ma wiatr, mniej jest rywalizacji na łukach. Podopieczny Tomasza Czubaka pobiegł inaczej niż Komański, jakby chciał mieć przez cały czas rywali pod swoją kontrolą. Tyle że biegł przed nimi, nie wiedział, kto się zbliża. A na ostatniej prostej próbował Zakrzewskiego atakować Szwajcar Felix Svensson - to jeszcze napędziło Polaka tuż przed kreską. Uzyskał 20.80 s, Svensson był o 12 setnych wolniejszy. To oczywiście nowy rekord życiowy Zakrzewskiego, choć do pokonania Komańskiego zabrakło trzech setnych. Starszy z Polaków dostanie czek na 700 euro, młodszy - na 500. Obaj Polacy uzyskali dziś najlepsze wyniki w Europie na tym dystansie, choć pamiętajmy, że sezon się dopiero rozkręca. Jak zauważył Tomasz Spodenkiewicz, prowadzący profil Athletics News na portalu X (dawny Twitter), podobne rezultaty uzyskiwane przez Komańskiego mogą dać mu wkrótce... kwalifikację do igrzysk olimpijskich. Nie ma jednak wątpliwości, że sprinter Resovii może się jeszcze znacznie poprawić. Bardzo dobry występ Krysciny Cimanouskiej. Najlepszy odkąd... jest Polką Specjaliści od 200 metrów nie byli jedynymi reprezentantami Polski w mityngu w Luksemburgu. Drugie miejsce w biegu na 60 m przez płotki zajął Krzysztof Kiljan - uzyskał niezły czas 7.66 s, ale niespodziewanie przegrał z Belgiem Elie Bacarim (7.62 s). Trzecia na 60 m była Kryscina Cimanouska, ale czas, który uzyskała w finale, 7.21 s - jest wyrównaniem jej najlepszych rezultatów w karierze. Wcześniej dwukrotnie w hali miała właśnie 7.21 s, ale jeszcze jako reprezentantka Białorusi. Triumfowała reprezentująca Luksemburg Patrizia van der Weken - jej rezultat 7.09 s jest najlepszym na razie na świecie. Czwartą pozycję w biegu na 1500 metrów zajęła Weronika Lizakowska - czas 4:09.24 to jej najlepsze osiągnięcie w karierze. Na tym dystansie czwarty był też Maciej Wyderka (3:41.03). Do finału rywalizacji na 60 m przez płotki nie awansowała zaś Klaudia Siciarz (8.31 s).