Władze MKOl na początku roku poddały pod rozwagę start Rosjan i Białorusinów w Paryżu jako "neutralnych" sportowców, bez flag narodowych, barw i hymnów. Rozwiązanie, które w zamierzeniu miałoby być salomonowym, aby za krzywdy Federacji Rosyjskiej wspieranej przez białoruski reżim nie karać tych sportowców, którzy jawnie nie opowiadają się za wojną, budzi powszechne oburzenie. Dla Ukraińców, którzy każdego dnia opłakują ofiary wojny, niewyobrażalne jest, aby dzielić areny startów i bezpośrednio rywalizować z przedstawicielami krajów, które mają krew na rękach. Damian Czykier: To, co robi Putin, nie mieści mi się w głowie. Musimy wykluczać takie podmioty Państwo polskie od początku tego okrutnego konfliktu zbrojnego, który ma miejsce tuż za naszą wschodnią granicę, robi wiele, aby nieść pomoc w każdym obszarze, a także każdym możliwym kanałem stwarzać presję na arenie międzynarodowej celem przyspieszenia zakończenia wojny. Kolejnym głośnym echem odbiło się niedawne uroczyste podpisanie wspólnego oświadczenia polskich związków sportowych ws. utrzymania sankcji sportowych nałożonych na Rosję i Białoruś. - To bardzo ważne, że autonomiczne związki sportowe jednogłośnie poparły tę deklarację. Musimy zrobić wszystko, aby Rosjanie i Białorusini nie mogli występować w międzynarodowych imprezach sportowych aż do zakończenia konfliktu na Ukrainie - powiedział gospodarz spotkania, minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk. Stanowisko poparli uczestniczący w wydarzeniu ministrowie sportu z Polski, Ukrainy, Litwy, Czech i Słowacji. W międzynarodowej dyskusji odważny głos zabiera także polska sportowa brać, w tym lekkoatleci, rywalizujący na HME w Stambule. I, co ogromnie cieszy, zawodnicy w tej zasadniczej kwestii mówią absolutnie jednym głosem. - Dyskusja na temat dopuszczenia rosyjskich sportowców jest dla mnie bardzo niesmaczna - rozpoczął Damian Czykier. - My już od ponad stu lat żyjemy w wolnym państwie i po prostu nie wyobrażam sobie, że to nie jest normalność. A patrzymy na wschód, tuż za naszą granicę, gdzie widzimy, że o niepodległość ciągle trzeba walczyć. To jest straszne. Musimy wykluczać takie podmioty, które tak myślą, by w ten sposób zawładnąć ludźmi. To, co robi Putin, to zero wolności w Rosji. Każe swoim obywatelom atakować suwerenny kraj, co nie mieści mi się w głowie. Nasz czołowy płotkarz sam pochodzi ze ściany wschodniej, z Białegostoku, więc dodatkowo odczuwa to wszystko, co ma miejsce na wschód od Wisły. Czykier: Sam nie trafiłem do "łagrów". Gdyby było trzeba, o wolność Polski będę walczył - Nie mam zielonego pojęcia, co jest w głowie przywódców Rosji. Naprawdę wydawało nam się, że takie coś, jak atak pełną siłą zbrojną na Ukrainę, jest niemożliwy. A jednak rok temu obudziliśmy się w zupełnie innym świecie. Gdzieś tam jest stres, ale jak patrzę na nasz piękny kraj, w którym mamy wolność... Przecież nawet na własnym przykładzie, rok temu, doświadczyłem afery z moim udziałem z PZLA (kością niezgody była kwestia wyboru szkoleniowca - przyp. AG) i nie trafiłem do "łagrów", tylko porozmawialiśmy jak wolni ludzie i wyciągnęliśmy wnioski. O taki kraj, jak Polska, na pewno warto walczyć, jestem dumny z bycia żołnierzem Wojska Polskiego. Mimo że mam nadzieję, iż taka sytuacja nie nastąpi, to gdyby trzeba było, wiadomo że o wolność Polski będę walczył - zapowiedział 30-latek. Dopytany, czy gdyby MKOl finalnie podjął decyzję, stemplującą występ Rosjan i Białorusinów, to można byłoby spodziewać się jednoznacznej, sprzeciwiającej się decyzji środowiska, odparł wprost. - Myślę, że tak. Nie wyobrażam sobie startować z ludźmi, którzy popierają to, co obecnie wyprawia Rosja i Białoruś. Piotr Lisek z "brutalną prawdą": Wszystkie chwyty są dozwolone Radykalny w swoim stanowisku jest również Piotr Lisek, najlepszy polski skoczek o tyczce, trzykrotny medalista mistrzostw świata. - Ja nie lubię mieszać sportu z polityką, ale jestem przeciwny przywróceniu Rosjan do rywalizacji sportowej. Musimy wywrzeć jak największą presję niestety na zawodników, którzy później to samo muszą zrobić względem szefów swojego państwa, aby nastąpiły zmiany. To brutalna prawda, choć wielu moich kolegów z Rosji czy Białorusi nie są winnymi tego, co dzieje się, a ponoszą krzywdę. Jednak uważam, że w takiej sytuacji, jaką teraz mamy, wszystkie chwyty są dozwolone - zawyrokował nasz as. Sport to jedna z najważniejszych aktywności w życiu Liska, ale zawodnik przykłada odpowiednią miarę do jednej ze swoim głównych miłości w obliczu spraw o nieporównywalnie większe wadze. - Sport nie jest nam potrzebny w stu procentach do życia. Najpierw trzeba zadbać o prawa bytowe i konstytucyjne, a dopiero później dawać ludziom rozrywkę - podkreślił. Zdecydowaną optykę przyjmuje również Jakub Szymański, objawienie tego sezonu, który w Stambule jest zdolny powalczyć o medal w biegu na 60 m przez płotki. 22-latek dodaje także sprawę innego kompromitującego, a nie tak dawno odkrytego i funkcjonującego przez lata państwowego systemu dopingowego. - Doping jest kojarzony z Rosją, ktoś kto to robił już tego nie przestanie, po prostu starają się to jak najlepiej ukrywać, a im zwykle się udaje. Dlatego wziąłbym ich pod lupę, podobnie jak współpracujących z nimi politycznie Białorusinów. A teraz jeszcze doszła wojna, Ukraina jest w potrzebie - zaznaczył Szymański. Jakub Szymański: Bojkot ze strony Ukrainy pociągnie innych i wyrzuci Rosję Następnie dodał, że w przypadku irracjonalnej, a nawet niemoralnej decyzji ze strony MKOl, spodziewana decyzja Ukrainy o bojkocie igrzysk byłaby w pełni zrozumiała i oczywista. - Zdecydowanie tak. Jednak wydaje mi się, że gdyby Ukraina zrezygnowała, to poszłoby za nią wiele narodowości. W tym Polska. I wtedy, uważam, że w końcu Rosjanie i Białorusini zostaliby zablokowani. Po prostu podejrzewam, że doszłoby do analogicznej sytuacji, jak przed piłkarskimi mistrzostwami świata, gdy nasza reprezentacja odmówiła gry z Rosją. Nasze twarde stanowisko sprawiło, że ostatecznie doszło do walkowera. I w tym przypadku uważam, że byłoby identycznie, mocna koalicja państw także wywarłaby skuteczną presję na decydentach - uważa Szymański. Artur Gac ze Stambułu