Polacy bronią złota. Nerwowo przed finałem. Trener nie gryzie się w język
W sobotę o 20:55 na Stade de France rozpocznie się finał sztafety mieszanej 4x400 m. Przed trzema laty w Tokio polska ekipa okazała się poza zasięgiem rywali, sięgając po olimpijskie złoto. Teraz "Biało-Czerwoni" awansowali do decydującego biegu z siódmym czasem eliminacji. O podium będzie trudno. Tymczasem kibiców interesuje wyłącznie medal, najlepiej z najcenniejszego kruszcu. - Radzę wszystkim "komentatorom", by wstali z kanap i zrobili cokolwiek dla polskiego sportu. Wtedy zobaczą, z jakim wiąże się to wysiłkiem - wychodzi z prewencyjną ripostą trener Aleksander Matusiński, w rozmowie z WP sportowe Fakty.

W biegu decydującym o być albo nie być w finale polska sztafeta mieszana nie pobiegła w składzie, jaki oklaskiwaliśmy na igrzyskach Tokio. Z tamtego kwartetu zostali tylko Justyna Święty-Ersetic i Karol Zalewski. Na starcie zabrakło Kajetana Duszyńskiego i Natalii Kaczmarek.
Ta ostatnia w pierwszej fazie olimpijskiej rywalizacji skoncentruje się na startach indywidualnych. Niewykluczone, że zobaczymy ją w sztafecie kobiecej 4x400 m. W wyścigu sztafet mieszanych na pewno nie weźmie udziału.
- Oczywiście, że jest mi smutno - mówi w rozmowie z WP Sportowe Fakty trener Aleksander Matusiński. - Podkreślam jednak, że doskonale rozumiem powody tej decyzji i szanuję je. Pewnie na miejscu trenera Marka Rożeja i samej Natalii zachowałbym się dokładnie tak samo. Trzeba pamiętać, że Natalia będzie walczyła o spełnienie swoich marzeń, a ostatnie starty pokazały, że ma na to duże szanse.
Jakie szanse Polaków w finale sztafet mieszanych 4x400m? Mają siódmy czas eliminacji
Matusiński podkreśla, że nawet nie przyszło mu do głowy, by namawiać Kaczmarek do zmiany decyzji.
- Natalia już ogłosiła decyzję i wyjaśniła jej powody. Nie będę jej teraz mieszał w głowie. Ona w tym momencie potrzebuje spokoju, a ja nie zamierzam jej przeszkadzać w realizacji marzeń - tłumaczy szkoleniowiec.
Natalia już ogłosiła decyzję i wyjaśniła jej powody. Nie będę jej teraz mieszał w głowie. Ona w tym momencie potrzebuje spokoju.
Polska sztafeta mieszana weszła do finału z siódmym czasem eliminacji. Oprócz dwójki złotych medalistów z Tokio na bieżni zobaczyliśmy 19-letniego Maksymiliana Szweda i doświadczoną, 36-letnią Marikę Popowicz-Drapałę.
Szanse na obronę tytułu? Bardzo znikome. Na podium? To też prognoza nad wyraz optymistyczna. Tymczasem kibice, wciąż wspominając chwile wzruszeń ze stolicy Japonii, oczekują spektakularnego występu na Stade de France. W przypadku rozczarowania krytyka z ich strony jest nieunikniona.
- Gdybym obawiał się krytyki, to już dawno bym tego nie robił - mówi z naciskiem Matusiński. - Radzę jednak wszystkim "komentatorom", by wstali z kanap i zrobili cokolwiek dla polskiego sportu. Wtedy zobaczą, z jakim wiąże się to wysiłkiem. Proszę pamiętać, że ci zawodnicy trenują na pełnych obrotach od 15. roku życia właśnie po to, by znaleźć się na igrzyskach.
Początek finałowego biegu sztafety mieszanej 4x400m w sobotę o 20:55.















