Do fatalnie wyglądającego wypadku doszło w niedzielę w Spale, gdzie zawodniczka przebywa na zgrupowaniu. - Nie było mnie na miejscu, ale jestem w stałym kontakcie telefonicznym z trenerem Jackiem Torlińskim. Stan zdrowia Ani jest lepszy niż wskazywały na to pierwsze diagnozy. Na początku mówiono o hospitalizacji trwającej trzy tygodnie, tymczasem Rogowska już dzisiaj ma opuścić szpital w Łodzi. Zawodniczka przeszła wszystkie niezbędne badania, na czele z tomografem komputerowym, które nie wykazały poważniejszych urazów - dodał Smolarek. 32-letnia tyczkarka przygotowuje się do halowych mistrzostw świata, które w dniach 7-9 marca odbędą się w Sopocie. - Nie wiem, kiedy nasza zawodniczka wróci do treningu, ale wydaje mi się, że jej start w imprezie nie jest z powodu tego wypadku zagrożony - podsumował dyrektor klubu. - Sytuacja nie jest tak dramatyczna jak ją przedstawiono. Ania wystartuje w halowych mistrzostwach świata - zapewnił trener Jacek Torliński.- Pierwsza diagnoza nie była zbyt optymistyczna, ale wynikała ona z błędnego odczytu tomografu komputerowego. Kolejne badanie można było przeprowadzić dopiero w poniedziałek rano i wtedy już wiadomo było, że Ania nie odniosła poważniejszych obrażeń ani złamań. Sytuacja absolutnie nie jest tak dramatyczna jak ją przedstawiono. Z powodu tego upadku jej start w marcu w halowych mistrzostwach świata w Sopocie nie jest zagrożony - dodał szkoleniowiec.- Ania mogła być wypisana nawet w poniedziałek, ale miała dostać jeszcze jeden lek w zastrzyku. Nie można podać go w domu i dlatego musiała zostać w szpitalu jeden dzień dłużej - wyjaśnił trener i jednocześnie mąż lekkoatletki.Jeszcze nie wiadomo, kiedy Rogowska rozpocznie treningi. - Jest poobijana i potrzebuje kilku dni odpoczynku. W tym czasie, ale już bez pośpiechu, wykonamy dodatkowe badania. Mam nadzieję, że Ania szybko dojdzie do siebie, dzięki czemu niebawem wznowimy przygotowania - podsumował Torliński.