"Nie widzę problemu. Treningi i starty z działalnością w zarządzie PZLA, a także z życiem prywatnym, dam radę pogodzić. Jednak na pierwszym miejscu pozostaje niezmiennie sport, któremu podporządkowuję wszystko" - powiedział PAP Plawgo po tym, jak na inauguracyjnym posiedzeniu zarządu związku w nowej kadencji jego członkowie powierzyli mu jednogłośnie funkcję przewodniczącego Rady Zawodniczej. Mieszkający we Wrocławiu zawodnik Warszawianki dodał: "Problem jest tym mniejszy, że wraz ze mną w zarządzie jest mój trener Jan Widera, a to gremium zbiera się zazwyczaj cztery razy w roku, przeważnie podczas mistrzostw Polski w hali i na stadionie". 28-letni Marek Plawgo podkreślił, że czuje się przedstawicielem koleżanek i kolegów, którzy obdarzyli go zaufaniem, dlatego też swą misję w zarządzie PZLA chce wypełniać jak najlepiej. "Wiem, że wziąłem na siebie wielką odpowiedzialność. Zewsząd słyszę, że to historyczna chwila, bowiem jeszcze nigdy nie było w zarządzie PZLA czynnego lekkoatlety. Ale... Nie zamierzam działać jednoosobowo. Stworzę Radę Zawodniczą, a także komisję, gdzie będzie miejsce dla każdego. Z koleżankami i kolegami spotkam się podczas halowych mistrzostw Polski w Spale, 21-22 lutego. Jest wiele spraw do załatwienia i ja w tym chcę pomóc" - wyjaśnił przewodniczący. Wicemistrz Europy 2006, brązowy medalista mistrzostw świata 2007 i szósty w olimpijskim finale pekińskich igrzysk zawodnik zakończył trzytygodniowy obóz w Spale, pojechał do Wrocławia, a do Spały wróci 2 lutego. Pytany o startowe zamierzenia powiedział: "Generalnie sezonu halowego nie mam w planach, jednak jakiś tam przerywnik w treningach mogę zrobić. Wszystko zależy od wyniku jaki osiągnę w biegu na 400 metrów podczas mityngu IAAF w Sztokholmie 18 lutego. Jeśli będzie on w granicach 46,20-46,40 zgłoszę gotowość do startu indywidualnego i w sztafecie w 30. halowych mistrzostwach Europy w Turynie 6-8 marca. W innym przypadku nie widzę sensu. Nie chcę jechać do miasta zimowych igrzysk 2006 tylko po to, aby się przebiec. Taki występ zupełnie mnie nie interesuje, zwłaszcza, że w tej imprezie jestem już spełniony. W 2002 roku zdobyłem w wiedeńskiej hali dwa złote medale - indywidualnie oraz z Piotrem Rysiukiewiczem, Arturem Gąsiewskim i Robertem Maćkowiakiem w sztafecie. Najważniejsze jest jednak zdrowie, bo bez niego nie zrealizuję żadnych planów. Jak na razie - odpukać - jest w porządku. Idę zatem biegać, bo dzień bez treningu jest dniem straconym" - zakończył rozmowę z PAP Marek Plawgo.