Artur Gac, Interia: Zawodniczka, która na chwilę poprawia rekord świata i zdobywa srebrny medal, przychodzi do dziennikarzy niezadowolona. Każdy chciałby pracować z taką sportsmenką... Marek Rzepka, trener Adrianny Sułek: - Moja zawodniczka zakładała rekord świata. Cel i realizacja sto procent, bo był poprawiony o jeden punkt. Mimo że utrzymał się tylko przez siedem sekund, to bardzo cieszy. Zdaje sobie sprawę, że wielobój wymaga bardzo dużego doświadczenia. Thiam to zawodniczka, która jest wiele lat na arenie międzynarodowej. Pokazała, że doświadczenie wygrywa. Taki jest wielobój. Nie ukrywam, że 5014 punktów Ady to świetny wynik. Mamy niedosyt. Ada płacze, bo przy takim wyniku jest druga. Ja sam nie sądziłem, że z takim rezultatem nie wygra. - Druga sprawa, to nadal widzę potencjał rozwojowy w mojej zawodniczce. Robimy ponad 5000 punktów, a są spore rezerwy w kuli. W tym sezonie halowym była z tym pewna bolączka. Tu Ada poprawiła rekordy życiowe na płotkach, w biegu na 800 m i skoku w dal. Widać, że idzie to wszystko do przodu. Potrzeba tylko stabilizacji. Przede wszystkim liczą się igrzyska i mistrzostwa świata, to są nasze najważniejsze cele. Hala jest traktowana pośrednio, ale cieszymy się jednak, że magiczna bariera 5000 punktów została pokonana. Ada to przyszła mistrzyni olimpijska? - Kandydatek jest bardzo wiele, dochodzi również Amerykanka Anna Hall, która też uzyskuje wyśmienite wyniki. Tam nie będzie można się pomylić. Będzie trzeba wystartować w każdej konkurencji na najwyższym poziomie. Zawodniczka, która popełni błąd, może stracić złoto igrzysk. W Paryżu będzie 5-6 kandydatek do podium. Ada bije rekordy Polski, poprawia rekord świata, a widać, jaki jest poziom konkurencji choćby po tych trwających mistrzostwach Europy. Ada bijąc rekord świata jest druga, co tu więcej dodać. Pana podopieczna to niewątpliwie sportsmenka wyjątkowa. Co się na to składa? - Przede wszystkim praca nad sobą, nad własnym ciałem. To jest pierwsza sprawa. Druga sprawa to stawianie sobie bardzo wysokich celów. Ja dziś mogę powiedzieć, że jako trener wyjeżdżam szczęśliwy. Cel, czyli podgryzienie dotychczasowego rekordu świata, został w 110 procentach zrealizowany. Muszę dopytać: trener wyjeżdża stąd szczęśliwy? - Tak, zdecydowanie. Moim marzeniem było, żeby Ada pokonała barierę 5000 punktów. Wiadomo, że jest przykro, bo mamy drugie miejsce, a to zawsze inaczej, niż gdy zawodnik wychodzi na podium i słucha hymnu narodowego. Jednak tutaj to nie ma większego znaczenie. Ja przede wszystkim cieszę się, że kończymy z klasą i rekordami, w tym tym najważniejszym, całościowym w wieloboju. Z kolei sama Ada, zapytana przeze mnie, co zaraz po zakończeniu rywalizacji usłyszała od trenera Rzepki, odparła: "Nic. Widzę, że jest tak samo smutny jak ja. Tylko wy się cieszycie". - Daliśmy sobie do zrozumienia z trybun i na bieżni, że nie mamy wielkiego zadowolenia. Ja po prostu szanuję zachowanie Ady i jej rozgoryczenie, choć może nie do końca można to tak nazwać, bo magiczna bariera została złamana. Trzeba być z zawodnikiem w takim momencie, który dla niej nie jest łatwy. Przed nią perspektywa, to jest młodość wielobojowa, a także ciągły rozwój. Powiedziałem bardzo odważnie i mam nadzieję, że się nie pomylę: Ada jest w stanie rywalizować i wygrywać z każdą zawodniczką na świecie. Natomiast powiem coś, o czym ludzie może nie wiedzą, że na początku sezonu Ada miała podkręconą kostkę, co mogło być jednym z czynników, że nie skoczyła tyle, ile kibice by oczekiwali. Rozmawiał i notował Artur Gac, Stambuł